BHAGAWAN śpiewa o poznaniu siebie

Interesuję się od dawna rozważaniami śri Ramany Maharishiego na temat poznania siebie, ‚ja’. W jego ujęciu uważam ten temat za jeden z najlepiej uchwyconych. Trafiłem na jego tekst do piosenki o samopoznaniu, który uznałem, że można wyjaśnić w prostym języku, bez wikłania się w znaczenia hinduskiego języka. To tekst filozofii wyrażającej się prościej, niż nasza współczesna (skłócona?) filozofia. Powstał do refrenu poety tamilskiego Muruganara, który zwrócił się z prośbą do mistrza o zwrotki. Znaleziony na http://joga-abc.pl/bhagawan-sri-ramana-mahariszi-poznanie-siebie-atma-vidya-wprowadzenie/

Refren
Ach! Jakże łatwe jest poznanie siebie. Jakie to proste!
Nawet dla zwykłego człowieka ten, który jest sobą [atman] jest tak rzeczywisty, że agrest na dłoni uchodzi za nierzeczywisty.

W refrenie mowa o fakcie, że „ten który jest sobą”, nasza samoświadomość jest dla nas najbardziej pewna. Przedmiot materialny jest mniej pewny od podmiotu. Podmiot wiedząc, że kimś jest, tu poznaje źródło swojego istnienia i powstawania. Podstawą istnienia podmiotu nie jest przedmiot materialny, to jedynie podstawa ciała. Materia w stosunku do świadomości siebie jest pozornym poznaniem i istnieniem, co znajduje odzwierciedlenie w słowach o agreście na dłoni.

1. Mimo, że ten, który jest sobą istnieje nieprzerwanie i niezniszczalnie jako rzeczywistość, to ciało i świat, które są nierzeczywiste, powstają i jawią się jako rzeczywiste. Gdy myśli, nierzeczywista ciemność, są zniszczone, tak że nawet najmniejsza nie przetrwa, to słońce-ten, który jest sobą zajaśnieje [zaświeci] sam z siebie w przestrzeni serca, która jest rzeczywistością. Ciemność zniknie, cierpienie ustanie, będzie przypływ szczęścia. Ach! Jakże łatwe jest poznanie siebie. Jakie to proste!

W dalszej części tej zwrotki myśl nierzeczywistą można utożsamić z niewiedzą i treścią podświadomą, niejasną. Bo wraz z poznaniem siebie, które dzięki świadomości rozjaśnia niewiedzę, następuje poznanie własnej natury. Ponieważ ta przynależy do podmiotu, poznana w sposób świadomy przyczynia się do utożsamienia z sobą-wzorem w świadomy sposób. W sposób naturalny stworzona zostaje zgodna tożsamość, zgoda z sobą. O czym informują dalsze słowa, że dochodzi także w uczuciach, zgodne poznawanie siebie ze swoimi uczuciami. W ten sposób poznana zostaje wyższa rzeczywistość, jako samoświadomość własnej zgodności.

2. Myśl „To ciało z mięsa to właśnie ja” jest jedną nicią, na którą są nawleczone różnorakie myśli. Idąc do środka „Kim ja jestem i skąd?”, myśli znikną, a wiedza o sobie sama z siebie będzie świecić w środku jaskini jako „ja ja”. To wyłącznie jest ciszą, jedną przestrzenią, siedzibą szczęśliwości. Ach! Jakże łatwe jest poznanie siebie. Jakie to proste!

Ta zwrotka opisuje przybieraną z narodzinami tożsamość z ciałem, czyli ludzką intencję do opierania własnego samoświadomego istnienia na wierze, że samoświadomość zależy od ciała i materii. Ta pierwsza relacja tożsamości ze światem materialnym stanowi myśl, która wiąże ze sobą całą strukturę myślenia człowieka związaną z życiem cielesnym. Ale, gdy człowiek rozwija samopoznanie, szuka „kim ja jestem i skąd?” zwraca się do swojego źródła. Przechodzi w poznanie siebie. Zastępuje wcześniejsze niepokojące myśli równowagą spostrzegania siebie, ‚ja’ obserwującego ja, świadomością świadomości. Cisza ma pochodzić stąd, że podmiot zwraca się ku swej naturze, poznaje z zaciekawieniem to czym jest we własnej zgodności, która wzrasta z poznaniem. W zgodności z sobą lokowane jest Szczęście.

3. Cóż z tego, jeśli zna się cokolwiek innego, a nie zna się siebie? Gdy pozna się siebie, to co tu jest więcej do poznania? Gdy zna się w sobie tego siebie, który świeci niepodzielnie w różnych żywych istotach, to światło siebie rozbłyśnie w środku siebie. Blask łaski, zniszczenie „ja”, rozkwit szczęścia. Ach! Jakże łatwe jest poznanie siebie. Jakie to proste!

Pierwsze pytanie dotyczy trywialności wiedzy o materii w stosunku do poznanie siebie. Drugie dotyczy wniosku z samopoznania, ponad którym nie ma ważniejszej wiedzy, reszta to nuda. Gdy poznanie siebie ulega wypełnieniu, świadomie znany jest wzór własnego szczęścia, Świadomość, wtedy samoświadomość staje się zrozumiała jako istota każdego stworzenia. „Światło siebie rozbłyska w środku siebie” to coś, co można nazwać świadomością samoświadomości lub czynną samoświadomością biorąc pod uwagę fakt, że śniąc też jesteśmy samoświadomi, ale nie obdarzamy tego faktu czynnym udziałem świadomości. W tym zwrocie chodzi o uważne obserwowanie siebie, ta czynność jest sposobem poznawania siebie, źródłem tworzenia siebie. Gdy dochodzi do poznania siebie przez tę czynność, następuje „Blask łaski”. To w pewnym sensie przewrotne sformułowanie, oddając je najprościej: poznanie siebie odsłania Boga. Dochodzenie do poznania siebie na drodze samoobserwacji, zapatrzenia w świadomość, jest formą rzutowania swojego światła w przód, w „nieznane”. W wyniku nieoczekiwanie okazuje się, że wraz z samopoznaniem podmiot otrzymuje „blask łaski”, przywitanie od Boga, spotkanie z nim jest następstwem samopoznania. Samoświadomość doprowadzająca do celu ukazuje cel jako Samoświadomość, przewyższenie jednostki wspólną Świadomością. W ten sposób następuje utwierdzenie w odrzuceniu tożsamości z ja-cielesnym, dochodzi do przekroczenia człowieczeństwa. Poznanie własnej natury i poznanie, że ta natura jest już zrealizowana w spotkanej Świadomości absolutnej doprowadza do „rozkwitu Szczęścia”.

4. Żeby rozwiązać więzy karmy itd. i doprowadzić do zniszczenia narodzin itd., ta ścieżka jest znacznie łatwiejsza od jakiejkolwiek innej ścieżki. Gdy po prostu trwa się nieruchomo, bez najmniejszej aktywności mowy, umysłu i ciała, ach! Światło siebie w sercu jest wiecznym doświadczeniem. Strach nie będzie istniał. Tylko ocean szczęśliwości.
Ach! Jakże łatwe jest poznanie siebie. Jakie to proste!

Osiąganie Wyzwolenia na drodze poznania siebie jest najprostszym sposobem samorealizacji i uwolnienia od wszelkich zależności. Polega na opanowaniu aktywności cielesno – materialnej w tym sensie, aby aktywność ta służyła tylko samopoznaniu, zamiast namnażaniu związków z ciałem i materią. Te związki przestają kierować podmiotem i w tym sensie dochodzi do rozwiązania „więzów karmy” i „zniszczenia narodzin”. W efekcie zastępując aktywność skierowaną na materię, aktywnością skierowaną na poznanie siebie dochodzi do poznania relacji uczuć do świadomości i jej zrównoważenia. Co dosłownie znaczy, że podmiot chce poznawać siebie przez uczucia dobre i budujące, aby one wypełniały jego świadomość, w taki sam sposób dając mu dobre doświadczenie siebie, takie które jest zgodne z jego naturalnym pragnieniem. Budując twórczo siebie od „wnętrza” i jednocześnie zubażając (upraszczając) relację ze światem materialnym odsuwa od siebie niepokój związany z cielesnym życiem. Odkrywa źródło własnego Szczęścia w kontakcie z sobą zbudowanym przez zrównoważoną relację własnych uczuć i świadomości.

5. W umyśle, który wnika do środka, takim jak jest, bez myślenia o innym, będzie widziany ten, który jest sobą nazywany Annamalai [Arunaciala – manifestacja Siwy jako góra], jedna
rzeczywistość, przestrzeń dla przestrzeni umysłu; który świeci jako oko dla oka umysłu, który jest okiem dla organów zmysłowych takich jak oko itd., które oświecają przestrzeń itd.. Łaska jest również potrzebna; miej miłość; szczęśliwość objawi się. Ach! Jakże łatwe jest poznanie siebie. Jakie to proste!

Mowa o poznaniu siebie takim, jakim bycie sobą ukazuje się, bez spekulacji na temat tego jakim się jest, chodzi o przyjmowanie tego czym się jest, niemodelowanie tej wiedzy. Takie samopoznanie wypełnione procesem spostrzegania siebie jako świadomość, czyli procesem przenikania własnego umysłu, doprowadza do poznania Świadomości w stanie doskonałej samorealizacji, czy do poznania Boga. Ten, Świadomość absolutna jest podstawą całej Rzeczywistości, przestrzenią, jako płaszczyzna mentalna, o której w przenośni można powiedzieć, że jest przestrzenią z dużą ilością miejsca. Świadomość czyni siebie jasną i poznawalną dzięki świadomości poznającej zwróconej na siebie (substancję), ma wgląd we wszelkie zjawiska materialne w tym w ciało. Wola Absolutu jest także potrzeba w celu poznania siebie, zyskiwanie łaski Boga następuje na drodze równoczesnego pragnienia poznania Prawdy, jako woli samopoznania, i Miłości, jako woli tworzenia równowagi uczuć i rozumu, tworzenia zgodności. W następstwie obiecane jest Szczęście.

Ateizująca niewiara, egzystencjalna tułaczka i … wyjście z wejściem

Niewiara

Niewiara zasadza się na zwątpieniu i buncie. Bunt występuje z powodu trudności z realizacją doniosłych idei, które każdy z nas skrywa w sobie. Właściwie bunt postawiony zostaje wobec form zastanych, w których ideały każdego z ludzi zostają mu zaprezentowane. To bunt wobec hipokryzji tych form i tych którzy owych form bronią. Pierwszy przykład z brzegu to reformacja. Kościół miał reprezentować transcendentalne ideały i duchowość człowieka. Ale jednocześnie w dużej mierze popadł w korupcję myślenia. W owym czasie część duchowieństwa Kościoła spostrzegając, że ich światopogląd, w którym zmieszane ze sobą zostały owe ideały z ich przypadkową spekulacją skutecznie oddziałuje na lud, podchwycił tę tendencję i zaczął ją nadużywać. Jak to się mówi, zaczął żyć na koszt ludzi, co znaczy, że choć nie dawał z siebie za wiele, nie zbawiał ludzi skutecznie, księża i duchowieństwo żyło dobrze, masowo nadużywając co najmniej jednego ze swoich przykazań jakim jest obżarstwo, a także to dotyczące nie zabijania i inne. To jeden z wielu przykładów kiedy początkowa wiara w formę lepszości przechodzi w niewiarę, gdy okazuje się złudna, a następnie bunt, gdy to, co odrzucone odejść nie chce lub nie chce twórczo się zmienić.

Zawsze, gdy ludzie spostrzegają nowy prąd myślowy sugerujący, że wie lepiej jak realizować ludzką lepszość, owe ideały, doskonałość i transcendencję, ale i lepszość doczesną. Choćby tylko przemawiał z użyciem mniej wzniosłych słów, ale sprowadzał się do polepszenia egzystencji. Zawsze ludzie poznając spostrzegają także czy coś gdzieś nie działa. Oceniają czy faktycznie przedstawiane wyjaśnienia poprawiają ich zrozumienie siebie i świata, czy poprawiają ich dobre odczuwanie, czy żyje im się lepiej wszechstronnie. U ludzi, których cechuje brak szerokiej kontroli nad sobą, zawsze jest też tak, że bez kontroli ich szczerość i prawdomówność chwieje się. Gdy jakiś nowy prąd myślowy i jego przedstawiciele zyskują posłuch, gdy zyskują władzę nad ludźmi, jakby wspinając się po stromej górze znajdowali półkę skalną, na której można spokojnie odpocząć. Często, jeśli nie zdają sobie sprawy z tej relacji i różnicy w sprawowaniu władzy jaką jest dążenie do władzy i jej posiadanie, ulegają owej korupcji myślenia, władza się psuje. Dzieje się tak, bo początkowo darząc do władzy zwraca się do ludzi, daje im wiedzę, wiarę, pomaga i ci odwzajemniają tę dobrą intencję, uznając nowy prąd myślowy i władzę. Gdy w refleksji władza spostrzega, że ją osiągnęła, jeśli jest słaba w tej samokontroli, zaczyna się zwracać ku sobie, odwracając tym samym w pewnym stopniu, jaki wybierze wzrok od ludzi. Zaczyna ulegać degradacji, żyć na koszt ludzi. Stąd krytyka wobec Kościoła jest słuszna, że temu zjawisku – prawu myślenia uległ, ale i przesadzona. Raz, bo władza świecka jest gorsza, łatwiej ulega temu zjawisku, korupcji myślenia. Bywa, że w ogóle nie interesuje się ludźmi, nawet na początku. Dwa, bo tylko władza duchowa kieruje się wzbudzaniem wiary w lepszość i transcendencję w ludziach, budzi dobrą energię człowieka. Władza świecka rzadko, a jeśli to dotyczy materialnych celów i nieraz jest bardzo egoistyczna. Stąd zrozumiałe jest dalsze zjawisko, że owi buntownicy, którzy wyrwali się kiedyś z uścisku Kościoła zaczęli tworzyć własną religijność, interpretować duchowość na własny sposób. A po nich następni, aż doszliśmy do próby zbadania światopoglądu, który mówi, aby wyrugować Boga z wiary w ludzką lepszość. Powstaje współczesny ateizm i inne, które negują jedną, jasno wskazaną Boskość. Ale słabo zdają sobie sprawę, że chodzi im o tę Boskość chrześcijańską, nie uniwersalną, i nie uważnie przenoszą ten pogląd na religijność, czy duchowość człowieka w ogóle. Bowiem wraz z nimi, wraz z początkowo jałowym światopoglądem ateistycznym, który zasadził się na negacji, co już jest ułomnością, bo uszczupleniem możliwości, pojawiają się także pierwsze ceremonie, jak pochówki humanistyczne. Po co? Ażeby uszanować zmarłego człowieka? Po co? Duszę ma jakąś, coś przeżywa śmierć? Ciało to przecież tylko materia, nie ma czego szczególnie szanować, trzebaby też zwykła ziemię pod nogami podobnie szanować? Pamięć po nim, jego dokonania? Po co? Bez duszy nie czerpie z tego pożytku. Nawet jeśli ją ma, czy jest tu jeszcze, czy racjonalizm ateistów dopuszcza takie wierzenia? Żałobnicy też nie czerpią, przecież się smucą. Fakt, pozostaje po nim jego dzieło, lecz jest ono przedmiotowe, podmiotu nie ma, ceremonie wobec martwej materii są po nic. Może więc jest tak, że ateiści mają obawę, aby przyznać się, że cenią, bo odprawiają ceremonię wobec pewnej duchowości. Może spostrzegają, że jakąś duchowość mają?

Więc to także prawo, prawo podmiotowe, że nawet jeśli zanegujemy duszę, to mając tę własną, którą negujemy, zupełnie zanegować nie możemy. Prawo, że nawet jeśli coś zanegujemy w sposób najbardziej stanowczy, ale to coś jest obiektywnym składnikiem Bytu, po negacji następuje proces odwrotny, zaczynamy stopniowo i powoli akceptować udział danej własności. Tu, w przypadku ateizmu, że tę duchowość człowieka jednak jakoś niejasno uznajemy. Że jesteśmy czymś więcej niż ciałem. Albo można wziąć ten argument, że jesteśmy bardziej świadomością niż mózgiem, bo jak wytłumaczyć, że mająca być wytworem mózgu świadomość potrafi na niego wpływać i kształtować go przez życie ucząc się i powodując tą drogą przyrost neuronów, połączeń synaptycznych i innych? Może ktoś uklei z tego dalszy pogląd, że jeśli już ta świadomość jakoś cudownie wyrasta z mózgu, to może w wyniku go przerasta i staje się transcendentna, choć pochodzi tylko z materii. Ale jako to z materii, nasuwa się stare pytanie: skąd w materii taka własność jak nienamacalna świadomość, skoro wszystko w materii pozwala się tak, czy owak dotknąć? Stąd wniosek, że skrajna niewiara to zmyślenie i każdemu komu przyjdzie do głowy nie wierzyć, choćby bezpośrednio w siebie, w superego jako Bóg, czy własne Szczęście, pisana jest degeneracja, neguje lepszość, byt. Dlatego ateizm to raczej kontynuacja, kolejna fala dziś ukrytej reformacji, bardziej surowe w stosunku do wcześniejszego okresu reformacji poszukiwania ludzkiej transcendencji – realizacji „wewnętrznego” idealizmu w sposób zrozumiały, bo orężem ma być, jak mówi deklaracja, racjonalizm. Taki będzie efekt, bo każdy człowiek, bez względu na wyznawany doraźnie światopogląd, wyznawany z niewiedzy o tym jaki jest ten jedyny najtrafniejszy i realny pragnie Szczęści, a to w swoim pełnym znaczeniu może być tylko transcendemtne.

Egzystencjalna tułaczka na życzenie człowieka

Bunt, sprzeczność, to własność niewiedzy. W stanie niewiedzy, czyli nim wie się wszystko o sobie i Bycie, wie się jedną rzecz w sposób pewny najbardziej. Że się istnieje, bo ma tego świadomość stwierdzą naocznie przez spostrzeżenie własnej świadomości, czyli w sposób zbliżony do Kartezjusza. W sposób słabszy wie się, bo spostrzega swoje ciało i doświadczenie, które danego człowieka dotyczy przez doznania cielesne, to wiedza o małym poziomie świadomości istnienia mentalnego. Albo chociaż przez odczucie własnego istnienia, czyli jest się, ale trochę pewności brak. Cechuje najmłodszych i najbardziej uwrażliwionych, tych którzy nie zdobyli się jeszcze na pomyślenie siebie w sposób świadomy, stając wprost wobec swojej świadomości, wcześniej podważając pewność istnienia ciała i materialnego świata, bo może im się wydawać, że to szaleństwo zanegować ciało i świat, faktycznie brama do wyższej wiedzy o sobie.

Fakt, iż największym pewnikiem (o różnym stopniu pewności), dla każdego z nas jest własne istnienie jest przyczyną wszelkiego sprzeciwu i buntu, bo sobie sami jesteśmy najważniejszym sędzią. W naszym mniemaniu my wiemy na swój temat i często inne wszystko lepiej, a jeśli okazuje się, że nie, czeka na nas zawód nad własną wiedzą i pewnością siebie. Normalne doświadczenie w ewolucji umysłu, tak przecież zdobywa się wiedzę, przez przekraczanie subiektywizmu na rzecz obiektywizmu. To proces poznawania, że obiektywizm jest bardziej nośny niż subiektywizm, że wiedza o nas jest w całym Bycie, odbija się choćby w doświadczeniach, gdy coś uczynimy, czynimy to z pomocą tego, co myślimy. Pewność własnego istnienia i bunt, który powoduje wobec innych źródeł wiedzy sprawia, że cały proces ewolucji świadomości człowieka wypełniony jest niezgadzaniem się na to i tamto. To jego trwała własność, procesu, bo gdy proces się wypełni, jego wypełnieniem jest świadomość zgodności. Paradoks, bo proces ten prowadzi do poznania, że należy się zgadzać, bo to twórcze i jednoczy ludzi ze sobą i rzeczy. Uświadamia, że zgodność jest na rękę, dobra, zgodna z naszymi potrzebami. Najpierw pojawia się w świadomości przez poznanie, że chce się zgodności z Bytem i jego cząstkami, bo realizuje harmonię własną i w doświadczeniu, co wzajemnie się warunkuje. Potem świadomość jak możliwa jest ta jedność. Potem realnie, gdy plan zostaje opracowany i wprowadza się go w życie. Stąd bunt i niezgoda to najgorsze własności rozwoju, wychodzenia z niewiedzy. Podpowiada, aby podejmować walkę we wszelkich formach, czy niezgody z czyimś zrozumieniem do walki zbrojnej o ziemię, władzę, czy surowce. Z drugiej strony bez pewności własnego istnienia nie może być zachowawczości, kto dbałby o istnienie, którego nie ma lub w nie wątpi? Bez tego nie mógłby istnieć rozwój, nie byłoby czego rozwijać. Stąd rozwój to balansowanie pomiędzy nieprzenikliwą pewnością i niepewnością własnej wiedzy, tzw. pokorą, która sprawia, że jesteśmy otwarci na poznanie, bo to główna, jeśli nie jedyna wartość pokory.

Tułaczka ludzi przez życie, to problem pozorny, to spełnianie własnego „życzenia” przez każdego z ludzi. Choć każdy odpowie, że chce być szczęśliwy i zrealizować najlepszy swój stan, to problem zasadza się na tym, że dążąc ku temu najlepszemu, nawet jeśli spostrzega to jako transcendentne, nie chce w swoim dążeniu pozbyć się tego, z czym identyfikuje swoje istnienie, a co faktycznie nie gwarantuje, że istnieć będzie. Chodzi o materię i o pewną uproszczoną interpretację własnego istnienia. Rodząc się w świecie materialnym ulegamy złudzeniu namacalności, że łatwość spostrzegania własnego ciała i innych, łatwość obserwowania zjawisk materialnych, możliwość dotykania materii ma świadczyć o tym, że istnienia materii jest czymś najbardziej pewnym. Ma być bardziej pewne od istnienia umysłu, który obserwuje i doświadcza. To dlatego, że umysł jest niepoznany, z takim przychodzimy na świat i poznanie siebie powoli rozwijamy, jest on czymś niejasnym. Pojawiają się w nim różne odczucia, myśli, z powodu niskiego stopnia poznania siebie, pojawiają się spontanicznie, pod wpływem bodźca „wystrzeliwują” odczucia, myśli i reakcje. Kłębią się zjawiska mentalne na jawie i podczas snu, i ogólnie mało w tym kontroli. Materia zaś zawsze zachowuje się podobnie, prawa rządzące jej zachowaniami można łatwo poznać choćby intuicyjnie. Wraz z tym, że jest wyraźniejsza w odbiorze niż umysł sprawia, że człowiek najpierw swoja uwagę skupia na niej i z nią utożsamia swoje istnienie. Myśli, że gdyby materii zabrakło, straci swoje istnienie. Natomiast rzecz ważniejsza, z powodu tego „materialnego stresu” o istnienie, jaką jest umysł pozostaje przysłonięta. Matera jak bat smaga człowieka, aby ją zdobyć i w każdy dzień zmagając się z jej oporami i oporami innych przedłużyć swoje istnienie o dzień następny. Po co? Aby ciało mogło się zestarzeć i umrzeć w sposób naturalny, nie przedwcześnie?

Tymczasem dochodzi tu do oczywistego paradoksu. Skąd wiemy, że istnieje materia? Bo jej doświadczamy, doznania wpływają na ciało i wędrują przez układ nerwowy do mózgu, aby dzięki jego odpowiedniej budowie, dzięki temu, że jest on adapterem świadomego siebie umysłu przenieść informację i treść doznań do umysłu. Wynika z tego, że doznania i sama materia, o której z tych doznań wiemy zależy od umysłu. Ten ją spostrzega i stwierdza, że ona istnieje. Wynika z tego w sposób jasny, że aby stwierdzić istnienie materii i doznań zmysłowych najpierw musimy ugruntować się w pewności o własnym istnieniu jako umysł. Tu ten paradoks, że najpierw umysł musi, dzięki świadomości siebie uzmysłowić sobie, że istnieje, aby wiedząc, że istnieje stworzyć wiarę w istnienie tego, co doznaje. Aby uwierzyć, że mamy jakieś doznania zmysłowe, najpierw musimy wiedzieć, że doznajemy samych siebie, że jesteśmy ten umysł, w którym zjawiają się rozmaite treści. Umysł jest pierwszy, materia jest dopiero, gdy dla siebie zaistnieje umysł. Znaczy to tyle, że istniejemy jako podmiot, świadomość, że mamy siebie jako świadomość, bo dzięki temu rzucając świadomością i wzrokiem na doznanie zmysłowe stwierdzamy, że i materia istnieje. Istnienie mamy w sobie, nie w materii. Twierdząc inaczej, że materia daje nam istnienie w sposób pierwotny ulegamy iluzji, wchodzimy na drogę, która prowadzi do innego celu, który nie jest tożsamy z celem umysłu. To cel materii i przedmiotów materialnych, nie niematerialnych umysłów. Materia ulega przekształceniom, przechodzi z jednego zjawiska w inne, rozsypuje się, umysł dzięki samoświadomości trwa jako ten sam. Jesteś Czytelniku tym samym sobą od narodzin, ale przedmioty i zjawiska materialne wokół ciebie nie są wciąż takie same, prawa jej dotyczące są te same. Dotyczy to także Twojego ciała, zmieniło się od narodzin, zmienia się w każdej chwili. Wynika z tego szereg dalszych konsekwencji, które ludzie w wielkich liczbach w całej historii doświadczają od wieków. Koncentrując się na materialnym życiu tworzymy cywilizację, ta cywilizacja ma wspólny syzyfowy cel ciągłe zmaganie się z entropią materii. To działanie prowadzi donikąd, ale podyktowane jest obawą o własne istnienie utożsamione z materią. Tym samym skazane na entropię, na odwracanie jej kierunku bez końca.

Szczęśliwie każdy Syzyf ma gwarancję przebudzenia z tej egzystencjalnej iluzji, jest nią jego refleksyjny umysł podatny na zmęczenie wkoło tym samym. To znudzenie poznawcze i refleksja pozwalająca świadomie poznać, że to samo go męczy i prowadzi donikąd. W efekcie prowadzony proces poznawczy, w którym każdy umysł realizuje kolejne swoje pomysły i poznaje przez nie, czy one realizują to, co w nich lokował sprawia, że przekracza kolejne cele, jak stopnie. Wszystkie materialne, aby dojść do refleksji, że w materii nie ma jego celu. Stąd pozostaje już tylko odważny krok, aby materię postrzegać jedynie jako narzędzie do realizacji celu wyższego, jakim jest przekroczenie materii. Że życie w ciele służy przekroczeniu życia w ciele, poznaniu sposobu jak z niego wyjść, żyć i lepiej. Gdy zaczyna zadawać sobie pytania o sposób wyrwania się z obłędnego koła tworzenia swojego życia w materiale, który wciąż rozsypuje się w proch, tym samym zadaje pytania kierowane w swój umysł. To znaczy, że już poznaje ten umysł, szuka w nim odpowiedzi. Nasłuchuje, jaką odpowiedź niesie echo pytania, gdy pytanie odbija się od sklepienia jego umysłu i wraca odwrócone, jako odpowiedź. Jak wejść wyżej i świadomiej we własną mentalność, by znaleźć zupełną odpowiedź, jednocześnie przekraczając materialność. To proces poznania siebie, który jest jednym z realizacją siebie, bo szukanie odpowiedzi, to postępowanie naprzód we wkraczaniu we własny umysł, który jednocześnie ulega poznaniu, umysł poznaje jak żyć w sobie. W mentalności realne i idealne jest połączone, stają się równocześnie. Pomysł na Szczęście staje się istniejącą teraz myślą i doznaniem znaczenia, Szczęściem, jedynie w procesie trzeba ją utrwalić, przejąć kontrolę nad zmianami w myśleniu i odczuwaniu. W materii ta jedność ulega załamaniu i wymaga większego wysiłku, aby łączyć idealne pomysły z realnymi możliwościami. Ten proces poznawczy wpisany jest w nasz umysł i życie w materii. Realizowany jest przez każdy umysł codziennie, nawet jeśli ten koncentruje się na iluzji materialnego istnienia i prowadzi jakąś formę walki o władzę nad światem, w kraju, w pracy, szkole, czy pierwszeństwo do jakiegoś przedmiotu w swoim domu, traktując każdą z największą powagą. Walka to iluzoryczna metoda, bo i tak, najdalej po niej cel osiąga przez stworzenie zgodność, a zgodność wymuszona więcej lub mniej pozostawia w podziale, nie jest zgodnością zupełną i realizacją siebie.

Stąd, ten Byt jest tak zbudowany, żeby Bóg, absolutna Świadomość mógł traktować go z rezerwą, aby mógł być nadrzędny wobec niego i ludzi. Taka to realizacja i wiedza. Wszystko jest tutaj wpisane i dobrze poskładane w całość, aby każdy kto pewnego dnia zrozumie, że z entropią może zmagać się bez końca i bez szans na trwałą realizację celu, mógł tylko dzięki intuicji i nieomal na ślepo stawianym krokom świadomie rozpocząć samopoznanie. Zacząć przekraczać materialne pseudoistnienie i poznając siebie osiągnąć Wyzwolenie od człowieczego myślenia. Wyzwolenie od iluzorycznej tożsamości z materią, a zatem także fałszywym ja, subiektywną tożsamością z przypisanymi sobie cechami, zachowaniami, odczuciami i myślami, które, co wydaje się iluzoryczne, muszą pozostać zawsze te same, aby być sobą, mieć ustaloną rolę społeczno-materialną i twierdzić, że wie się kim się jest. Wyzwolenie, które uzmysławia, że umysł jest tożsamy tylko z sobą, co jest równocześnie tożsamością z Prawdą (o sobie) i Miłością (do siebie). Zgodą na to, aby w swoim myśleniu i odczuwaniu tworzyć zgodność.

Ta konstrukcja jaką jest Byt jest bardzo misterna, co znaczy, że ma niezwykle bogatą strukturę materialną, która jest prostsza. I mentalną, w której ujęta jest jednocześnie struktura zjawisk materialnych ze wszystkimi procesami przemian, i struktura zjawisk mentalnych, czyli procesy myślenia i odczuwania wszystkich. Wszystko jest tu wpisane i połączone, jako wiedza istnieje w absolutnej Świadomości. Dzieje się przez wieczność, bo Umysł absolutny trwa w samoświadomości, świadomości obserwującej siebie jak rozwijają się wszelkie zjawiska. Poznaje jak umysły jednostek poznają siebie przez swoje życia i dążą do Niego. Czy ateizm albo inny anty-boski światopogląd ma coś jeszcze do powiedzenia? Czy ludzie zanurzeni w swoim materialnych życiach, troszczący się o swój dobytek i jego zwiększenie mogą mieć jakieś pretensje do Boga, gdy wyjście z egzystencjalnej tułaczki zawsze jest otwarte? Przecież, i wszelkie subiektywne poglądziki ludzi i dążenie do umocnienia istnienia w materii to wolne wybory. Wszelkie cierpienie, i cielesne, i mentalne z niezrozumienia siebie i innych, siebie we własnych uczuciach i rozumowych sądach, to wszystko wolne wybory. Wolne decyzje, aby cierpieć, bo wyjście czeka i jeśli jest ukryte, to także przez wolny wybór każdego człowieka, aby je przed sobą ukryć i udawać, że życie w materii jest ważniejsze i trzeba się nim bardziej zająć. Wyjście to nie jest ucieczką od życia, to ktoś kiedyś nierozważnie stwierdził, ale Wyzwolenie to wyższy etap ewolucji umysłu, który wszystkich czeka, na co więc czekać, skoro lepsze życie nie wymaga czekania? Czy na to warto czekać, aby ci mniej rozwinięci, którzy silnie ślepo pożądają materii wymyślili bardziej pokrętne sposoby zdominowania innych i użyli bardziej wyrafinowanych narzędzi? Czy to znów wybór cierpienia? Bez ewolucji umysłów, bardziej zdecydowanej, nie będzie nawet lepszej dyplomacji, która opierając się na lepszym wglądzie w umysł uświadomi sobie lepiej pokojowe argumenty, które łatwiej przenikną w pożądliwe umysły.

Wszystko jest ustalone, i schemat rozwoju, i przebieg wydarzeń, te drugie pozostają ustalone, o ile będzie istniał wśród ludzi ten sam stopień bierności jak do tej pory, inaczej ustalenie się zmieni, co dzieje się na bieżąco. Nie ma powodu, aby narzekać na entropię materii, udającą dobroć władzę jednych ludzi nad innymi, cierpienie tu i tam, takie i owakie. To pozostanie niezmienione, świat jest niezmienny i jednocześnie wciąż się zmienia, aby wyrażać tę samą niezmienność przez inne formy. Jasne jest to, że ten kto gotowy jest do bardziej dynamicznej zmiany niż ślimacze zmiany świata i ludzkiej cywilizacji, ten wskoczy w tę wieczną Wodę wprost na głowę i już tu nie wróci ten sam, będzie nadrzędny i zjednoczony, bo zna. Będzie słyszał wołania powodowane entropią, cierpieniem itp., ale będzie trwał, bo równowaga serca i rozumu podpowiada Mu, że wyjście przez Wyzwolenie umysłu zawsze jest otwarte i takie rozwiązanie jest skuteczne. To rozwiązanie dla dzielnych umysłów, nie dla mielonych przez historię ciał. Wybieraj człowieku, ile jeszcze? Nie wierzysz? To znaczy, że jeszcze to potrwa, choć dla Świadomości to tylko ułamek chwili, który wiecznie się powtarza i już nie dotyczy, nie ma się czym przejmować, to Twój wolny wybór.

Brak pewności siebie przyczyną niedojrzałości

Cechą ewolucji umysłu jest wzrastająca w procesie pewność siebie, od niepewności. Wzrasta, bo wzrasta wiedza. Zasadniczo, wiedza o własnym istnieniu. Ta wiedza opiera się na stopniu poznania siebie przez samoświadome refleksje, na stopniu pewności, że własnym istnieniem dysponuje się, bo postrzega je w własnej świadomości, siebie wobec siebie. Ta nadrzędna podmiotowa wiedza wspomagana jest, bo uzupełniana przez wiedzę o przedmiotach. Wiedzę o tym, że coś, jakieś przedmioty lub podmioty istnieją obok nas. Że można czegoś użyć, można odezwać się do kogoś, a ten odpowiadając sygnalizuje, że ja, ten który zapytał także istnieję. Po co by tamten odpowiadał iluzji mojego istnienia? Musi mieć przekonanie, że istnieję, że dotyczę jego istnienia, aby mi odpowiedzieć i wtórnie potwierdzić dla mnie moje istnienie.

Proces ewolucji świadomości przebiega przez takie doświadczenia z podmiotami i przedmiotami, które funkcjonując w bardziej lub mniej przewidziany sposób, udzielając jakiś odpowiedzi, zachowując się jakoś, dają znać, że ja istnieję, że to, co mnie otacza jest jednak prawdziwe. Na tej wiedzy świadomie reflektowanej, czyli na samoświadomych refleksjach nad sobą i przedmiotowymi doświadczeniami wzrasta przekonanie o istnieniu własnym i całego doświadczenia (świata). Wzrasta stopniowo, powoli. Można zauważyć, że małe dzieci mają na tyle nierozwiniętą samoświadomość, świadomość własnego istnienia, że nieraz ponownie pytają o to, co życzymy sobie, aby wykonały. Jakby upewniały się, że istniały realnie, gdy proszone były o coś i pytaniem swym potwierdzają czy to, co usłyszały zdarzyło się naprawdę.

Proces ewolucji świadomości ma cykle. Cykle te różnią się, zasadniczo poziomem abstrakcji wiedzy, która jest na danym poznawana. Prostym, wyrywkowym przykładem jest wiedza o bezpośrednim funkcjonowaniu przedmiotów, np. o tym jak wbić gwóźdź młotkiem do deski. Po tym jest cykl o wyższym stopniu abstrakcji wiedzy, na którym można wyabstrahować owe proste wbijanie gwoździa. Zdać sobie sprawę, tylko przez wyobrażanie własności tego zjawiska, że gwóźdź można wbić do pnia, że można wbijać go pod różnymi kontami, albo zastąpić czymś co posiada podobne własności do gwoździa i także, może z większym trudem, pozwala się wbić. To różnice w poziomach abstrakcji wiedzy, pierwsza bezpośrednia, w wersji najprostszej, druga, ukazuje wariacje od pierwszej.

W sposób pierwotny wzrastająca abstrakcja wiedzy dotyczy samoświadomości, sposobu w jaki postrzega siebie podmiot. Na podanych przykładach, w pierwszym, podmiot postrzega siebie jako umysł racjonalny w sposób prosty, ściśle i bezpośrednio tożsamy z materią. Drugi przykład informuje, że oderwał się, przekroczył proste myślenie wcześniejszego cyklu. Staje ponad materią i dzięki wiedzy o pewnych własnościach potrafi nimi manipulować w wyobrażeniu. Na jeszcze wyższym cyklu, kiedy poznaje strukturę wiedzy, to w jakich relacjach do siebie znajdują się poznane własności, jak może różnymi własnościami oddziaływać na inne, w jakim porządku znajduje się posiadana wiedza, odrywa się umysłem od materii jeszcze bardziej i więcej może zmajstrować. Z jeszcze większym poziomem pewności postrzega siebie – siebie jako władcę własności materii, umysł istniejący ponad tymi własnościami.

Jednak tu i na wcześniejszych cyklach zawsze występują pewne przeszkody. To przeszkody, które stwarza samodzielnie, bo interpretuje jako „pozytywne” powody, aby nie rozwinąć się bardziej. Zachowawczość z obawy o utratę tego, do czego doszedł. Tożsamość ze światem materialnym, własność istniejąca z braku pewności siebie, jako niematerialnego podmiotu świadomego siebie. Opieranie swojego istnienia, o którym wie przecież z samoświadomości, własności niematerialnej, na świecie materialnym. Ślepe i niesprawdzone dokładnie przekonanie, że to świat daje mu życie, karmi, grzeje, ubiera, dzięki jego wysiłkowi lub bez (czyż nie robi tego świadomość?). Niewiara, że jest na pewno samoświadomy i przez świadomość, że istnieje tym istnieniem dysponuje. Stąd lgnięcie do materii, przeszkoda w rozwoju, niewiara, że można bezpiecznie się rozwinąć, rosnąć w świadomość i wiedzę, osiągnąć więcej, Wieczność. Myślisz, Czytelniku, że możesz realnie, pojmując to racjonalnie osiągnąć Niebo? W ten „twardy” sposób w jaki pojmujesz funkcjonowanie przedmiotów wokół siebie, poglądów społecznych, ludzi żyjących wokoło. Czy myślisz, że można tak jasno poznać, jak osiągnąć samorealizację i transcendencję? Jeśli nie wierzysz, właśnie to jest przeszkodą. Powstrzymuje przez podejmowaniem działania, z obawy, że jeśli się temu poświęcić straci się równowagę materialną, o którą przecież uważasz, że trzeba na co dzień twardo walczyć z innymi, z konkurencją, sprawiając pozory, że konkurencji nie ma. Co by zresztą inni pomyśleli, gdybyś mówił do nich wprost o swojej wierze, jak ja o tym tutaj mówię, że odleciałeś, że mówisz o niestworzonych rzeczach, o możliwości racjonalnie zrozumiałego osiągnięcia transcendemcji, gdy tu i teraz jest twardy materialny realizm? Zabawna to myśl, gdy się transcendemcję osiąga, można się tylko uśmiechać na ten „twardy tu i teraz materialny realizm”, bo jest on tylko złudzeniem. Dlaczego tak sądzę?

Pomyśl, gdzie znajdujesz się gdy śpisz, w omdleniu lub w zwykłej nieuwadze, np. wtedy gdy ktoś do ciebie coś mówi, a ty słuchasz go jednym uchem, a drugim jego słowa od razu wypadają, albo wtedy gdy wykonujesz wyuczoną czynność „automatycznie”. Gdzie wtedy jest twoja świadomość? Przecież masz ją wiesz, że ktoś coś mówi, że robiłeś, śniłeś albo, że uważasz, iż jesteś tym samym sobą pomimo, że podczas omdlenia jakby cię nie było. Świadomość kieruje się wtedy na to, co ją bardziej interesuje, ale że część siebie poświęca innym czynnościom, nie bardzo wie czym jest to, co ją interesuje. Przynajmniej dopóki świadomie nie pozna, co ją do tej pory pociągało. Ale ważne jest w tym to, że ta świadomość w każdym z tych stanów jest nietożsama z materialnym światem. Wtedy szuka czegoś poza nim, kieruje się na poznanie siebie, może przez jakieś przedmioty, np. te które występują w śnie i które niejasnym czynią poznawany sens snu. Istnieje poza światem.

Nie tak ważne to jest, ważne jest, aby zwrócić uwagę na owy brak pewności siebie, który sprawia, że każdy człowiek kurczowo trzyma się swojej materialnej tożsamości, bojąc się ją puścić lub istotnie rozluźnić, aby wykonać krok na drodze rozwoju. Zasadniczo elementem będącym istotą przeszkody jest pogląd, światopogląd, to jak rozumie się otaczające nas rzeczy, co uznaje za najważniejsze. Ten pogląd to struktura wiedzy, nie zawsze ma się tego świadomość (wiedzę), to zresztą cecha i podstawa tożsamości. Brak nadrzędnego spojrzenia na posiadany światopogląd. Bowiem gdy uzyskuje się nadrzędne spojrzenie na swój światopogląd od razu przekonujemy się jakie głupoty on obejmuje i się to poprawia. Tak następuje postęp, dzięki uświadomieniu, czyli refleksji nad sobą i swoją wiedzą, która naświetla tę własną wiedzę i świadomość.

Tożsamość, w tej istocie jaką jest pogląd, to przeszkoda stawiana przez samego siebie na drodze do Wyzwolenia i transcendencji. Choćby dlatego, że żyjemy w społeczeństwie, w którym panuje popularne przekonanie, że taka możliwość nie istnieje. Kto wyjdzie przed szereg? To pogląd narzucony przez zbyt konserwatywną, upolitycznioną i biznesowo zapatrzoną naukę, która choć więcej wymyśliła od przeciętnego zjadacza chleba, także ma swój światopogląd na to, jaka ma być wiedza, którą poznajemy. Przecież to jawny absurd, aby twierdzić, jak współcześnie, że nadrzędny jest materializm, czyli wiedzieć jaka jest wiedza, jacy my jesteśmy i jacy mamy być w stanie wyższej samorealizacji. Absurd, bo tego nie poznaliśmy w sposób pewny, a jedynie wymyśliliśmy i narzuciliśmy sobie. Stworzyliśmy ograniczenie. Sprawia to, że odrzucamy wszelkie myśli, argumenty, czy nawet dowody na to, że istnieje nasza duchowość, transcendemtna Wieczność. Kierowani takim światopoglądem celowo ukrywamy przed sobą argumenty i fakty tego rodzaju, bo nie pasują one do naszego fałszywego przeświadczenia, fałszywego bo jednostronnego. Co to powoduje? Tylko tyle, że dłużej kluczymy na drodze samorozwoju, sprawdzamy konsekwentnie, „do końca”, że tkwimy w błędzie, choć, jak napisałem, dowody na to ukazują się wcześniej. Także dziś, jak w każdej epoce, w której panował jakiś jednostronny pogląd następuje przewrót. A odwrotny pogląd siłą, niesprawiedliwie utrzymywany w ryzach wystrzeliwuje gwałtownie i następuje zmiana. Że ukrywany był siłą i zbyt długo, to jego wydobycie na jaw następuje gwałtownie i może w gniewie (zaprzeczeniu przeszłym dokonaniom). W efekcie może to prowadzić do następnej jednostronności, jedynie o odwrotnym kierunku, bo na sztandarze jest nowy paradygmat. Wszystko to z braku pewności, braku pewności w skuteczności elastycznego myślenia, która sprawia, że tę pewność ludzie narzucają sobie siłą i dążą w sposób zaślepiony, tym samym ślepy na odwrotne argumenty. Strasznie mozolny ten rozwój świadomości, przez tę ślepotę na to, że ktoś już wie.