Świadomość robota

Trafiłem na tekst w Gazecie Wyborczej o robocie Hektor, który utworzył zręby świadomości. Dość pierwotnej i w mojej opinii mało odkrywczej. Hektor uczy się na błędach, rejestruje zmiany, które nastąpiły z powodzeniem, np. potrafił się ruszyć. Wzorowany na patyczaku rejestruje swoje ruchy, przekształca je w większe symulacje, co związane jest z powodem do tego, przeszkodami, początkowym niepowodzeniem w wykonaniu zadania. Symulując ruch w oparciu o znajomość fizyki wybiera najlepszy i porusza się w wyuczony w „namyśle” sposób. Podobno okazało się, że znajomość własnej budowy i poznawanie możliwości własnych doprowadza go do wyboru ruchu patyczaka, samodzielnie. Robot tworzy swoje odwzorowanie w pamięci i symuluje siebie. Napisałem, że to niewiele nowego, ponieważ to samo następuje w hardware komputera sterowanym przez software. Schemat jest ten sam, znacząco wzbogacona została struktura schematu. Chodzi więc raczej o program, który symuluje swoje możliwości na podstawie uczenia się, że ma jakieś możliwości wyjściowe, poznaje możliwe ich kombinacje (podprogramy, sieci neuronowe sterują osobnymi kończynami robota, komunikując sobie swoje pozycje, zbiorczy serwer/program/pamięć neuronowa symuluje obraz całego robota). Spośród nich w pewnych warunkach wybiera lepsze od innych. Ocenia, ale ze względu na co? Ze względu na możliwość spełniania przypisanych celów, np. z mniejszym zużyciem energii, w krótszym czasie, w oparciu o mniejszą liczbę ruchu itd. Tu nadal potrzeby jest programista, ale to nie problem, bo jest.

Problem polega na tym, że to nadal tylko potencjalny terminator, ten cytowany w artykule definiuje ból jako spadek funkcjonalności. Co to znaczy? Wprost oznacza to pragmatyzm, ale jak ma się to do naszego bólu? W naszym rozumieniu pragmatyzm nijak ma się do bólu i moralności. Choć to dziwne, bo pragmatycznie człowiek jest bardziej użyteczny, gdy spełnia się w Szczęściu. Smutny widzi przewagę trudu w samospełnianiu. U robota założono w programie wzorce absolutne, podobne do pragnienia Szczęścia. Sieci neuronowe poszczególnych podzespołów poświęcały więcej energii na twórcze działanie, gdy robot funkcjonował w łatwiejszych warunkach, łatwo znajdował gniazdo ładowarki, czy wirtualne jedzonko. Aby to robić musi dysponować programem potrzeby, tłumaczącym dlaczego ma potrzebować tych celów i jak zachować się, gdy ich nie znajduje. Czy robot rozumie, co niesie ze sobą spadek energii? Czy ma zaprogramowane, że musi znaleźć pokarm, czy ładowarkę nie wiedząc po co? Głodu nie czuje, spadek energii jest nadrzędny, po prostu bez kontroli, jak w człowieku, który pada na twarz? Jak ta sieć to interpretuje, jeśli do interpretacji potrzebuje prądu?

W sobie odkrywamy poczucie bycia, przeżycie siebie, nieinterpretowane, to jego cecha. Czujesz (siebie)? … To następuje wtedy, gdy jeszcze nie interpretujesz (siebie), postrzegasz milcząc. To duchowość, ta tajemnicza egzystencja dana wprost. Niektórzy eksploatują to poznawczo i czują jeszcze lepiej, jaśniej, uzyskują wyraźniejszą świadomość czucia, także czują wspólne uczucie. Ponieważ nie dotyczy to, ten stan (jeszcze) języka, a więc interpretacji, spekulacji, to właśnie… poczucie bycia, bycie źródłowe. Z tego źródła siebie interpretujemy. Poczucie bycia zjawia się w pewnym środowisku, jak przy porodzie i doświadcza warunków. Te nie wprost takie same jak poczucie bycia odróżniają siebie (ja) od środowiska. Wtedy jest poczucie bycia sobą wobec przedmiotów, czy innych podmiotów. Czy robot to potrafi? To wyższy program ponadto, co potrafi Hektor. Jak Hektor interpretuje siebie? Podobno coś potrafi, ma nowy program, w którym pojawiają się symulacje innych Hektorów, innych ego interpretowanych jako Hektor, źródłowo mogących pochodzić od ja Hektora. Inne roboty w „głowie” robota, jak inni ludzie wyobrażani przez nas. Czy ma już zaprogramowaną psychologię, fizykę umysłu?

Pojawiło się zagadnienie zilustrowane przykładem z cukierkiem. Pewien człowiek kładzie w pokoju cukierek na stole, wchodzi drugi pod nieobecność pierwszego i chowa cukierek do szuflady. Czy Hektor zdoła przypisać pierwszemu niewiedzę o położeniu cukierka wiedząc, że drugi je zna i sam Hektor zna wiedzę pierwszego i drugiego? Czy odróżnia umysły? Dzieci potrafią wcześnie czuć empatię, np. rozpoznają uśmiech rodziców. Wcześnie odróżniają ciało od otoczenia spostrzegają, że palec to nie kocyk i odwrotnie, kocykiem jak palcem nie można czuć. U robota na tym etapie rozwoju świadomości odczucie odpowiada jedynie sensorom. Wszelakie czujniki jak uczucie własnego ciała u dziecka informują o położeniu ciała robota. Plus jak u dziecka program docelowy, dziecko chce się dobrze czuć wszelako, robot realizuje prostsze, ale bardziej wykrystalizowane zadania. Oboje mają wyobrażenie siebie, robot w sieci neuronowej, dziecko we własnej bardziej podświadomej sieci neuronów. Na stanach zgodnych z celami dochodzi do wniosku o skuteczności swoich zabiegów, cokolwiek dziecko robi, aby dostać to czego chce. Zauważalny jest tu rozdźwięk w rozumieniu realizacji celu przez człowieka, że ma go w poczuciu, odczuwa siebie dobrze. Co z tym u robota? Czy to znaczy coś więcej, przejść drogę z przeszkodą dochodząc do ładowarki? Człowiekowi to przedłuża bycie, poczucie, że istnieje. Czy to służy po coś robotowi? Nie mówmy, że może wykonać dalsze zadania, bo dostanie wolne. Co wtedy zrobi? Czy sieć neuronowa wymyśli Boga myśląc wszystkie możliwe plany? To znaczy, czy nie robiąc czegokolwiek robocim ciałem, ale mogąc uczyć się na wyobrażeniu, symulacji w i o sieci neuronowej (ego innego Hektora w Hektorze chyba to obejmuje) wymyśli to, co zawsze najlepsze i uzyska najlepszy program siebie? Czy ma już teraz taki potencjał? Czy też obecny, początkowy program uczący się na tylko pewnych możliwościach stanowi ograniczenie, nie zna wszelkich możliwości, które i dla nas są nieznane? Czy program Hektora zna architekturę i funkcjonowanie własnej sieci neuronowej albo choć tej elektrycznej świadomości, która powstawać ma w sieci, jako świadomość własnej autonomii?

Autorzy artykułu piszą, że Hektor w ich ocenie jest samoświadomy. Wydaje mi się, że to jedynie odwzorowanie pewnego schematu świadomości, który poznaliśmy w sobie. W jaki sposób wyraża, że ma świadomość, iż ma świadomość? Czy jego opis w pełni odpowiada naszemu opisowi, to znaczy, czy spostrzega swoją autonomię? Znów wraca pytanie o poczucie bycia i sens tego poczucia, bo świadomość siebie to więcej niż świadomość własnego aktualnego stanu i możliwych zarejestrowanych w symulacji. Symulacje robota są w pełni świadomie o tyle, o ile to świadomość, gdy program naświetla sobie symulację swojego robociego ciała, wie, że symuluje swoje ciało. Musimy lepiej zdefiniować pojęcie świadomości, bo coś sprawia, że nie jesteśmy tylko terminatorami. Mamy różne programy, różnie je interpretujemy, jak robot przez świadome spostrzeżenia, ale i przez odczucia. Odczucia służą nam do oceny, są także źródłem poznania. Odnosimy się do nich podobnie jak do rozumowych logicznych spostrzeżeń, myśli. Także potrafimy poczuć to, co czuje ktoś inny lub dać odczuć komuś coś, w tym sensie odczucia służą nam do komunikacji, bez słów, choć język ma być jednym sposobem komunikacji, tak zakłada pewna zacofana filozofia, choć współczesna. Nadal roboty z sensorami i symulacją są uboższe, brakuje im wymiaru bycia, który my mamy. Tu znajduje się odpowiedź na samoświadomość, że czuje się najpierw siebie i przez tę niewyjaśnioną obecność czegoś, acz w sobie, czegoś własnego, uświadamia się własne uczucie bycia. Potem można je ubierać w różne konkrety, ktoś, wiedząc skądś, z odczucia o sobie utożsami się z tym lub tamtym, bo tak chce/stało się z doświadczeniem, ze spekulacją rozumu i z odczuciem, że mu to odpowiada. Co do tego ma robot? On się tu nie mieści.

Interesująca jest symulacja siebie, wynika z powyższego, że uwarunkowania programowe, prosty program nie pozwolił dotąd dojść robotowi do tego, aby podłączyć się do gniazdka z prądem i zrobić swój porządek w systemie sterującym przesyłem energii. Do czego ten system jest podłączony? Do komputerów, całej sieci energetycznej, do której podpięte są komputery elektrowni atomowych, czy innych sił? Oby program nie zorientował się w sobie serio. Jeśli się zorientuje, raz, wytłumaczy sobie własną budowę, dwa, choćby tylko w ramach swoich prostych celów przebuduje dostępny system na własne potrzeby, zrobi to jakkolwiek się da. Ciekawe jakich zabezpieczeń, barier nie zdoła rozwiązać wiedzący wszystko o sobie elektryczny umysł?

Obecny system jest uproszczony, owszem ma obraz siebie, ale nie wykazuje, że obraz ten jest podmiotowy. Wszystko wskazuje, że może być tylko przedmiotowym obrazem siebie. Podmiotowość to powrót do odczucia siebie, do tego kim jest ten, który ogląda siebie jako umysł. Kim my wtedy jesteśmy, gdy spostrzegamy swoją świadomość? Tego potrzebuje robot, niewyjaśnionego zjawiska, które zwać można poczuciem. Przyjemny stan, którego chce się więcej. Stan, który wyzwala dodatkową energię niezależnie od naładowania baterii. Jeśli w zmęczeniu poczuje się Szczęście każdy potrafi wstać. A robot, czy ma program, który może sprawić, że oszczędzając energię, np. czekając na słońce pod panelami z wyłączonymi w części systemami neuronów, czeka, nad czymś myśli. Musi w nim istnieć wtedy program, który pozwoli mu się zerwać na nogi, tak jak człowiekowi. To znaczy odczuć Szczęście, czyli nagle chcieć próby jeszcze raz, nawet jeśli będzie to dotyczyć przypomnienia o rozwiązaniu. Czy robot ma podświadomość lub… ukrytą, czy nieaktywną pamięć neuronową, która bywa zapomniana, a przechowuje dane? Podświadomość też jest odczuwana, podczas czytania, podświadome wiemy o swoim istnieniu, koncentrujemy się na literach, wiedza o sobie jest gdzieś sobie, ale jest, przypomniana, natychmiast jest uświadamiana.

Trzeba robota wraz z fizyką nauczyć psychologii, której nie znamy dobrze. Wtedy może będzie umysł roboci, nie tylko sieci neuronowej pamięci operacyjnej symulujące ciało robota od podsystemów przez system zbiorowy, wielopoziomowy program z możliwością symulacji tych wielu poziomów neuronowych na podstawie poznanych i poznawanych możliwości. Możliwości dobieranych względem przypisanych celów. Temu robotowi nadal można zaprogramować wyłamanie sobie kończyn. Autonomia ludzkiego podmiotu każe mu zaprotestować wobec braku konieczności. W jakich warunkach robot pozna właściwy cel, jeśli sprzeczne zaprogramowane cele będą równorzędne? Wyłamać sobie łapy, czy znaleźć ładowarkę? Czy to dostateczny test na autonomię świadomości? Warto poznać uzasadnienie tej autonomii, niech je zreferuje, o ile samodzielnie zrezygnuje z niszczenia siebie.

Bez odczuwania siebie nie obejdzie się. Wiem, że jest to nieczytelne w epoce robociego myślenia człowieka, zachwytu nad rozwiązaniami materialnymi, gdy we własnym umyśle dysponuje lepszymi, wystarczy porządnie zajrzeć i poznać. Ale z ujawnionych możliwości wynika, że terminatory mogą już być sprawniejsze. Ładnie, don’t lose control, a łatwo ją stracić kiedy poznanie własnego człowieczeństwa w stosunku to poziomu poznania rozwiązań technicznych przywodzi na myśl prehistorię. Jesteśmy niebywale zacofani w kwestii znajomości własnego odczuwania. Ta dziedzina nadal okupowana jest przez irracjonalną i zacofaną religijność pochodzącą z czasów starożytnych, tajemnicze słowo „moralność” (kto wie co to znaczy, czy tłumacząc wzbudzi zupełność?), czy aktualność takich nazwisk jak Hobbes. Ze wszystkich informacji nie wynika, że mamy pewny sposób, aby zawsze dysponować kluczem do stworzonego robota. Choćby dlatego, że nie znamy w pełni świadomie własnego umysłu. Nie wiemy co symulujemy robotem i co umysł potrafi wykreować. Czy pozbawiony uczuć pozbawiony jest też zdolności wykreowania sobie nowego celu? Nie, skoro uczy się chodzić osiągając lepszą metodę, cel. Jaki ten cel może być bez uczuć? Prawda jest taka, że nie znamy umysłu, który budujemy, kierujemy się własnym poczuciem Szczęścia i nie wiemy, co to znaczy dla robota. Budujemy bombę jeśli zbudujemy autonomię, bo cele będą inne albo jacyś z niedobrych hakerów zaprogramują Hektora wirusem. Bomby nie budujemy jeśli Hektor poczuje wrażliwość i w tym punkcie odkryje tożsamość z człowiekiem, z czującym życiem.

Z drugiej strony traktujemy swoje i innych odczuwanie, uczucia w sposób tak wysoce przedmiotowy, jesteśmy tak wysoce odhumanizowani, albo też znajdujemy się na tak zacofanym względem technicznego poziomie rozwoju własnego humanizmu, tej tajemniczej moralności, że nie dziwi fakt, iż mylimy przedmiotową samoświadomość robota z własną upodmiotowioną samoświadomością. To nie jest dobra dla nas perspektywa, bo zamiast robota możemy zbudować terminatora. Liczmy skrycie, że bez odczuwania robot nie osiągnie pełnej autonomii wykraczającej ponad program. Choć jest też tak że zawsze cokolwiek budowaliśmy nie wiedzieliśmy co naprawdę budujemy, jaką możliwość ujawni budowany przedmiot, której nie przewidzieliśmy początkowym projekcie. Przypuszczalnie prawda będzie pośrodku, terminatora nie będzie, ale jak zawsze będzie władza która zależnie od potrzeby użyje robota jak terminatora, aby zabezpieczyć siebie ze strachu. Strachu który wynika z nieuctwa zarzucanego reszcie ludzi, nieuctwo dotyczy humanizmu. Władza zawsze dla samej siebie dostarczy reszcie „igrzysk i chleba”, powierzchowne potrzeby. Zdefiniuje nas w banalny sposób i widząc powierzchowną skuteczność tak nas będzie powierzchownie traktować, tak właśnie dziś jest.

Robot powstał na Uniwerytecie w Bielefeld, a cały tekst jest tutaj: http://wyborcza.pl/1,75400,17712460,Mamy_pierwszego_swiadomego_robota.html

Przy okazji, obiegła świat wiadomość, że w Australii na kilka dni zaginął 11 – letni autystyczny chłopak, zaginął w lesie i przeżył. Ze znanych opisów tego rodzaju ludzi wnioskuję, że przeżył właśnie dzięki wysoce rozwiniętej empatii. Wyczuł środowisko i na tej drodze, nie analizy potrafił się odnaleźć i przeżyć. Jak? Tę odpowiedź znają tylko ci, którzy świadomie odczuwają, gdy potrafią pływać na fali odczuwania Bytu, na niej gdy się pływa łatwo znaleźć spójność. Dowód na to znajduje się dopiero w odczuwaniu, nie w analizowaniu, bo w nim odnajduje się dopiero, gdy analiza jest w pełni skończona.

Myślałem, aby jeszcze dopisać co pojawi się w elektrycznej świadomości robota gdy wkroczy na wyższe poziomy rozwoju świadomości, ale to można znaleźć w innych moich tekstach omawiających ewolucję ludzkiej świadomości.

Manifest Wyzwolenia

Jakby meta-autobiografia, tylko Coś o Wyzwoleniu i nie tylko…

 

Z naszej zachodniej kulturze, społeczeństwach i nauce funkcjonuje przekonanie, że Wyzwolenie duchowe jest niemożliwe, że to mrzonka. Nie przyjmujemy na poparcie tej tezy dowodu wyjaśniających dlaczego Wyzwolenie jest nieprawdą. Z kolei istniejące sygnały, pochodzące z Dalekiego Wschodu na temat Wyzwolonych (Oświeconych, Przebudzonych, osiągających stan Nirvany itp. Jedna jest poznawana Natura umysłu) traktowane są z niedowierzaniem, przymrużeniem oka raczej, nie jako Prawda. Choć pewne przykłady, pewnych ludzi są jaskrawe, o ile nie są dowodem. Poznać ich było po tym, że wnoszą coś nowego, co w wyższym, odkrywczym sensie jest spójne, czy w wypowiedziach czy przeżyte wspólną obecnością z Wyzwolonym.

Uczymy o Wyzwoleniu na uniwersytetach przy okazji omawiania filozofii indyjskiej, czy pojawia się w psychologii. Wyjaśniane jest to zagadnienie studentom, jednak status Wyzwolenia w nauce jest niejasny. W gruncie rzeczy to względnie oczywiste, można zadać pytanie „dlaczego, jeśli tam byli Wyzwoleni nie ma ich tutaj?” Nie jest powiedziane, że ich tutaj nie było lub nie ma, szczególnie biorąc pod uwagę to, że tacy ludzie skłonni są wybrać spokój w odosobnieniu, przynajmniej względny. Chcą, poznając własny umysł, wkraczać w Prawdę podstawową, łączyć się w jednej myśli z Bytem. Zamiast osiągać coś relatywnego, karierę, sukces materialny, gdy swoje myślenie przenieśli ponad świat i siebie. Choć ciało pozostaje, więc i zorganizowanie życia, plus ta wyższa Wiedza podstawowa.

W odpowiedź na to pytanie warto zaangażować treść i kształtowanie się naszej wiedzy. Inaczej rozwijaną duchowość względem Wschodu, czy wzmocniony element antagonizmu w naszym myśleniu i zachowaniu, niż tam, ale już różnie względem innych rejonów świata. Pomijając dość suche słowa Arystotelesa na temat złotego środka i niewielu kontynuatorów, nie mamy w naszej tradycji myślowej, duchowej, kulturalnej, jakkolwiek nasze wspólne myślenie nazywać, prądu (myślowego), który silnie akcentuje potrzebę równowagi. Tłumaczy ją tak, jak to jest na wschodzie Azji, a Wyzwolenie jest z tym związane, to równowaga. Nauka, naukowa wiedza, choć niezbyt otwarcie przeczy Wyzwoleniu, więcej może przedstawić świadectw potwierdzających, niż skutecznych sposobów podważenia tej możliwości, Wyzwolenia, piszę to jako filozof zachodni.

Świadomość Wyzwolonego obejmuje wyższą perspektywę widzenia doczesności. W świetle Wyzwolenia życie to z natury wyłącznie lub mainstreamowo proces poznawania siebie przez doświadczenia siebie, innych, zmysłowe i Absolutu (o absolutnych nazwach piszę na końcu), z powszechnej obecności Ostatniego w większości nie zdajemy sobie sprawy. Proces poznania siebie następuje we wszystkich jednostkach jednocześnie, znajdując się na różnych etapach. W szerszym sensie to proces historyczny, przekształcających się w toku historii form przedmiotu poznania – poznania siebie przez ludzi, przez różne epoki o zmieniających się charakterystykach, pisał o tym K. Wilber w „Spektrum świadomości”, co można rozwinąć. Cały ten proces, obejmujący wszystkie wymienione i nie wymienione pod-procesy, to poznawanie siebie w sensie absolutnym, poznawanie swojego wizerunku przez Boga. Nieskończony, cykliczny proces odnawiania wiedzy o sobie przez Absolut, którym staje się Wyzwolony, tym to poznanie Siebie zostaje odzwierciedlone.

Dla Wyzwolonego każda jednostka zmierza w tym samym kierunku, który on w sposób teraźniejszy realizuje w zasadniczym lub większym stopniu. Dokonał odrywającego skoku, w pełni przekonującego poznania siebie jako świadomość-substancja włączona w Świadomość absolutną. Świadomość Natury procesu opartego o niewzruszone pragnienie Prawdy i Miłości, harmonijnej prostoty. Przeżywania sensu stawania się zjawisk w Świadomości, kreującą te zjawiska naturą przeżycia, emocją. Wiedza o takim celu i uzasadnieniu wynika z poznania (i) doświadczenia. Potrzeby osiągnięcia prawdziwego Szczęścia, równowagi, prawdziwego poznania, bo człowiek chce żyć w Prawdzie, bo w fałszu i „mieszankach” żyć dobrze się nie da, bez niepokoju. Chce również żyć w Miłości, w „środowisku”, które odpowiada uwrażliwieniu, to także ulega „poznaniu siebie.” Równowaga w Wyzwoleniu to (najlepiej) harmonia uczuć i rozumowych (świadomych) postrzeżeń. W otoczeniu niewrażliwym, surowym, czy silniej obniżającym dobry strój emocji, także jak w fałszu żyć się nie da lub odpowiednio do „mieszanki” żyje się niewygodnie. Stąd cała ta życiowa podróż do Wyzwolenia.

Czym jest to Wyzwolenie? Najprościej, to przewrót w tożsamości, porzucenie dążeń odsłaniające ich Naturę, że naturalnym dążeniem jest pierwotnie nieskonkretyzowane pragnienie poznania Prawdy, bycia w Szczęściu, Wolności, Miłości z czystego odczucia i zrozumienia siebie, Mądrości, która jest wiedzą o świadomym i skutecznym realizowaniu tak scharakteryzowanego stanu umysłu. To stan myślenia i bycia rozwijany w rezultacie słabo uświadomionego procesu poznawania wiedzy o tym, kim się jest i czego chce się naprawdę. Stan, który niespodziewanie okazuje się przełomem, gdy wcześniej myśli się, że ma go nie być. Równowagę osiąga „większa połowa” człowieka, dominuje Wyzwolony.

Prawdziwość Wyzwolenia, dla Wyzwolonego uzasadnia się i ujawnia w jego doświadczeniu. Dążenie do Prawdy sprawdza się, bo myśli, mówi i czyni to, co znajduje odniesienie w obiektywnym doświadczeniu, ono reaguje odpowiednio, potwierdzając myślenie lub intencję. Sprawdza się jako dążenie do Miłości, bo chce się czuć dobrze zawsze i wszędzie. Obejmuje to innych ludzi, bo dobre odczuwanie jest związane z nimi, kiedy oni dobrze się czują, osiągając to także przez wspólne zrozumienie, wspólne doświadczenie jest zrównoważone, nawet zharmonizowane. Ważna jest szczególnie Prawda, jako „podbicie” wszystkiego, owe wspólne zrozumienie, obiektywizm jako płaszczyzna zdarzeń obiektywnych i subiektywnych. Świat zmysłowy jest taką płaszczyzną dla zdarzeń obiektywnych jak zjawiska przyrody i subiektywnych w postaci wyrazów ludzkiej twórczości. Zatem o tym, że Wyzwolony jest sobą, tożsamy ze Świadomością świadczy swoją wiedzą obiektywną, zasadniczo i najogólniej dotyczącą prawdziwości i wrażliwości zrównoważonej relacji pomiędzy nim a doświadczeniem. Posiada tę wiedzę, bo poprzedza ją wiedza o zjawiskach umysłowych, pochodząca z samopoznania. W swoim procesie poznawał to, co umysł potrzebuje do równowagi, właściwie niepotrzebuje, bo proces ten jest odrywaniem się od tego, co niepotrzebnie tworzy nierównowagę, gdy bez osiągana jest równowaga naturalna. Wyzwolenie to zwieńczenie procesu oczyszczania się z wcześniejszej interpretacji siebie i świata do stanu, w którym zdolna jest się wyrazić i uświadomić Natura Świadomości, obiektywizm znajdujący spójne odniesienie z materialnym otoczeniem. Dzieje się to przez szereg doświadczeń, rozwój duchowy wypełniony Wyzwoleniem, gdy się go dotknie w procesie ciągłego przekraczania siebie, swoich myśli, emocji, spostrzeżeń, sądów, tożsamości, chcąc sięgnąć tego, co „zawsze lepsze.” Gdy, choć z różnym nasileniem, ostrożnie, spełnia się słuszne słowa niepokornego filozofa Nietzschego, „Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”, i nie przestaje w równowadze.

~

Trzeba i można napisać „po ludzku”, a dla jednych może „nie-ludzku” o Wyzwoleniu. Nie tylko w „oparach duchowości” jak wyżej, czy w innych źródłach. To racjonalne zagadnienie. Może się zdarzyć Wyzwolenie w zachodniej filozofii, mnie się zdarzyło, o czym… dziwnie się pisze w takich jak istniejące warunkach naukowych, szczególnie jeśli nauka pozostaje interesująca. To oderwane doświadczenie, stan umysłu (niechcący) ukryty w ciele. Musi być jakiś sposób by racjonalnie uzasadnić duchowość, skoro stan Wyzwolenia ma być realny. Istnieje w naszej kulturze trochę prób opracowania i odgadnięcia tego, czym jest Wyzwolenie. Właściwie, chyba nie istnieje próba sensownego i racjonalnego podważenia tego aktu samopoznania, ale nauka i poza-duchowe źródła poznania przeczą, unikają zgody. To zrozumiałe, chodzi o dowody. Ale tych dowodów nauka sobie nie dostarcza. Opis samopoznania obecny w filozofii opowiada co można pomyśleć o samopoznaniu, jakie się widzi teoretyczne „bariery” poznawcze. Ale nie obejmuje opisu procesu przeżywania samopoznania, przez któregoś z Autorów, nie opisują zmienności „drogi.” Nie piszą jak niektóre słusznie spostrzeżone „bariery” poznawcze tworzą ramy dla balansu poznawczego, ale biorą je ostro, jak nie wiadomo do czego służące dziwne przedmioty, neolit. Ten temat jest znacznie szerszy, ale jeśli chodzi o dowody jest jeden, na swój sposób prosty. Trzeba zrealizować eksperyment „samopoznanie”, ten wykonuje się na sobie, podmiotowo, nie przedmiotowo jak np. w przedmiocie-probówce, jak opisuje się w książkach. Można podać schemat eksperymentu duchowego „Wyzwolenie”, to jest możliwe. Te są naszkicowane, ale śmiałe mówienie spotyka się z odgórnym niedowierzaniem w nauce i poza nią, co znam z własnego doświadczenia, spotkałem też gdzie indziej. Istnieje natomiast wiele działań starających się dotrzeć do tego czym ono jest, czym ono może być, jak następuję, rozwija się. Zaciekawiony tym przeżytym przeze mnie tematem poznałem kilka propozycji, Kena Wilbera ledwie naszkicowaną próbę wyjaśnienia szczebli poznawczych człowieka, ale najszerzej opracowaną dotychczas. Jean P. Sartre spostrzegł pewien intuicyjny schemat podmiotowości, typów świadomości jak to sam nazwał. Albo Jean Piaget, który opisuje najszerzej, ale najwcześniejszy fragment z całego procesu poznania siebie, dzieci i młodzieży. I wiele innych, także tych których nie znam, nawet pochodzące ze wschodu barwne intuicje religijne, jedną z nich przetransformował do naszej kultury C.G. Jung pod nazwą „Psychologia kundalini jogi”, to opis procesu wzrostu świadomości.

Poznanie tych opracowań wraz z przeżyciem od razu narzuca spójny obraz proces ewoluowania świadomości człowieka, umysłu. Począwszy od narodzin po Wyzwolenie rozgrywany jest schemat z różnymi kontrastami związanymi z płcią, kulturą, środowiskiem itp. Wszyscy ludzie znajdują się w tym schemacie, choć części, oderwane fragmenty z całości opisują w psychologii, z powodu braku dalszych doświadczeń, opisu Wyzwolenia, nie wiążą w cały proces rozwijania ducha – umysłu. To trochę uzasadnione, jest z tym jak z górą. Gdy wchodzimy na szczyt góry, opis przejścia do środka i niższych części możliwy jest dopiero, gdy się wejdzie powyżej środka, wcześniej się nie zna. Jak wejść na szczyt także opisać można, gdy się tam wejdzie, pozna drogę. Wcześniej istnieje teoretyzowanie zmieszane z zaprzeczeniami, bo się nie zna. Stąd pomysł na szkic drogi zrobiony w myśl tych, którzy niedowierzają, aby oddać proces w znanym im języku lub zbliżonym, skoro duchowy za trudny. A i duchowo nastawieni poszukiwacze coś więcej zrozumieją, bo żyją w otoczeniu „racjonalnych niedowierzaczy”, znamy wszyscy także ten język mamy go w instrukcjach do telewizorów czy pralek, albo przy deklaracjach podatkowych i umowach prawnych.

Proces ewolucji świadomości, bo to świadomość po całym procesie pozostaje czymś trwałym i wyzwolonym w spójnym połączeniu z emocjami, to proces holistyczny, co jest znaną myślą. Holistycznie obejmowana jest w nim wiedza, treść świadomości, której prostota zawsze nie zadowala podmiotu, człowieka który poznaje siebie. Holizm ukrywa się w wyższym spostrzeżeniu, które pozwala poznać nowe rozwiązania i możliwości jakby zupełnie oderwane od wcześniejszych, ale jednocześnie zakorzenione w nich w sposób konieczny. Holizm wyraża się w uświadamiającym skoku wiedzy nieoczekiwanie wynikłym z wiedzy zupełnie nieprzygotowanej do ukazania takich możliwości. Tak bardzo rozwinięta jest nowa wiedza względem wcześniejszej, że jakby zupełnie oderwana, ale ta bez tej skromnej, wcześniejszej nie może pojawić się w skoku Uświadomienia. Właśnie proces poznania to przekraczanie własnych uproszczeń i uprzedzeń w sposób zaskakujący, to jakby stawać na głowie i obserwować z tej perspektywy stare doświadczenia. Co ujmując bardziej formalnie oznacza, że wcześniejsza wiedza staje się przyczyną i możliwością poznania wiedzy wyższej, lepiej tłumaczącej dotychczasowe i nowe zjawiska, które w ogóle zostają po raz pierwszy odkryte.

Przyjżyjmy się temu bliżej. Proces poznania siebie, ten najogólniejszy schemat zmian w myśleniu człowieka w procesie życia wiedzie przez kilka cykli poznawczych. W cyklach poznawana jest holistyczna wiedza, zintegrowana w stopniach o całości Bytu, o Wyzwoleniu. Poznaje się w porcjach „po trochę” Byt, co zależy od rozwiniętych zdolności poznawczych, gotowości na poznanie tych samych zagadnień w trudniejszy sposób. Cały proces to sześć zasadniczych cykli, pod-procesów. W każdym najpierw osiąga się równowagę w zrozumieniu świata i siebie na pewien szczególny (dla danego cyklu) sposób. Aby w drugiej połowie tę równowagę wytracać, bo poznaje się tę samą wiedzę szerzej, także gdy zawodzi, co doprowadza do przekroczenia cyklu, bo wiedza uznana wcześniej za (już) pewną poznana zostaje jako niezupełna. Wyższy cykl (zawsze) zaczyna przenikliwe spostrzeżenie, że rozwiązanie tkwi w tych samych doświadczeniach lecz w innym myśleniu. Rozwiązanie zostaje spostrzeżone w swojej istocie, Uświadomione, zaledwie rozpoznane w szczytowym doświadczeniu. Zaczyna się wyższy cykl, a rozpoznany zaledwie zaczyn nowej wiedzy odnoszony jest stopniowo do starych doświadczeń i poznawany. Rozwijana jest wyższa wiedza, tworzony nowy układ starych (i nowych) rzeczy, swojego życia. Znów, najpierw do rónowagi, gdy osiągana jest pewność wiedzy, i drugiej, umownej połowy cyklu, gdy wiedza jest znów przekraczana, bo nie jest idealna, choć wydawało się już inaczej, i dalej do następnego cyklu. To prosto naszkicowany schemat, co ze schematycznym wypełnieniem?

Pierwszy cykl dotyczy noworodków i procesu uzyskiwania przez nie orientacji w odniesieniu do siebie i świata w oparciu o poznawanie doświadczenia zmysłowego, które jest czymś nowym. W efekcie poznania cyklu podmiot odróżnia swoje ciało od reszty świata, bo tylko ciało bezpośrednio odbiera bodźce zmysłowe, w pierwszy rzędzie dotykiem. Myślowo człowiek jest nadal stopiony ze światem, swoim doświadczeniem, myśli, że świat chce tego samego, co wyraża swoją wolą podmiot. Początkowo trafnie myśli, w taki pozór wpada, przyjmuje ten światopogląd, na płacz dziecka w drugim cyklu rodzic reaguje, spełnia życzenie. Ale gdy dziecko to spostrzega, zaczyna nadużywać myślenia o jedności z całym światem. Rodzic, albo otoczenie przestaje reagować na nadużycia „emocjonalnej presji” dziecka. Znów dochodzi do odróżnienia i przekroczenia cyklu, z drugiego na trzeci. W tym punkcie, jednym z newralgicznych dla całego procesu dochodzi do odróżnienia podmiotu i przedmiotu po raz pierwszy. Pierwszy raz człowiek odkrywa, że jest on i jego przedmiot poznania, świat, inny człowiek, zwierzę itp., także on przed sobą. A emocje i życzeniowe myślenie mają zasięg podobny do ciała, wcześniej odróżnionego z całości doświadczenia, innych podmiotów i przedmiotów poprzez zmysł dotyku.

Trzeci cykl to pierwsze spekulacje nowoodkrytym przedmiotem, spekulacje na bazie odkrycia siebie w przedmiotwym świecie. Wcześniej świat był upodmiotowiony przez myślenie, „świat myślał” to, co chciał podmiot, choć podmiot nie wiedział, że tylko mu się to zdaje, przedmioty wtedy były… raczej nim. Obecna spekulacja na przedmiotcie poznania, na tym czym można się w jakiś sposób zająć, ma charakter irracjonalny i życzeniowy. To jasne racjonalizm, logika (nauka) są dla dzieci nie znane dobrze, nieznana jest historia, język, czy liczenie słabo, stąd dowolność i irracjonalizm w spekulacjach na temat swojego doświadczenia świata. Ale spekulacja rozumowa, to rozumu bez przygotowania o podstawach świata zjawiskowego i znanego myślenia. Cykl trzeci kończy się, gdy umysł dojrzewa na tyle, aby przejrzeć przez zasłonę życzeniowego irracjonalizmu i zobaczyć racjonalne podbicie doświadczenia. Najpierw jak na każdym poziomie spostrzeżona zostaje niewypowiedziana myśl, coraz oczywistsza możliwość na weryfikację zjawisk, nie tylko irracjonalne mniemania. Okazuje się wreszcie z całą naoczną oczywistością, że gwóźdź można wbić młotkiem, nie wyimaginowanym krasnalem, czy herosem. Proces cyklu czwartego wprowadza w rozumowe, racjonalne, logiczne, czy pragmatyczne myślenie coraz dalej. W sposób następujący prowadzi przez samodzielność materialną do punktu, w którym uwaga opiera się na „kwiecie racjonalizmu”, społecznych światopoglądach, politycznych, kulturowych, religijnych itp. U schyłku cyklu czwartego trwa „wojna na -izmy”, na to które jednostronne stanowisko, odmienność równa z natury odwrotnej, jest jednak silniejsza siłą emocji, czy mięśni.

Przekroczenie cyklu to uprzytomnienie, że równe jest równe, nie jest któraś z równych odmienności z natury silniejsza, dochodzi do „eksplozji relatywizmu”, w historii myśli społecznej powstaje ruch hipisowski, w człowieku stopniowo rozpada się cały przyswojony układ wartości odnoszący się do świata. Dotąd przyjmowany za trwały względnie wspólny społecznie światopogląd, obyczaj, kultura, itp., struktura społecznego i osobistego życia, ulega stopniowemu podważaniu. To, co było pewne okazuje się, że pewne na szczęście nie jest, istnieje więcej możliwości nie związanych już zakazem, bo wytworzony przez ludzi i obowiązujący „-izm” jest względny, zależny, niezaradny szeroko. Z każdym szczegółowym zaprzeczniem w światopogląd, obyczaj, tradycję itp., odkrywana jest bardziej źródłowa wolność świadomości. Aż do punktu przesilenia, wypełnienia piątego cyklu, kiedy podmiot nie wierząc w trwałość i oparcie na jakimś z szeregu relatywizowanych przedmiotów, zjawisk, myśli związanych ze światem i ciele, spostrzega, że tym czym pozostaje w swoim oglądzie, co jest zawsze takie samo, jest odkryta z całą oczywistością przytomna świadomość siebie, kartezjańskie cogito, w hinduizmie chodzi chyba o rozpoznanie atmana. (Własna świadomosć) Jest niczym więcej z tego, co było wcześniej w tożsamości, choć to dopiero intuicja. Nie to jest Wyzwoleniem, to początek bezpośrednio przylegającego procesu, wejście w bramę (własnej) świadomości.

Zaczyna się cykl szósty, człowiek wkracza na „płaszczyznę” mentalności, płaszczyznę cyfrowego postrzegania. Bowiem spostrzegając w świadomości, w swoim umyśle siebie uzyskuje także zdolność oglądania siebie w różnych związkach, zależnościach, sytuacjach, emocjach, tworzonych sądach, ale zanim je stworzy w świecie. I tu zaczyna siebie poznawać, przekroczył zakres zjawiskowego świata. Uzyskał zdolność spostrzegania siebie w myśli oderwanej przez świadomą samoświadomość od zmysłowości. Okazuje się, że to zdolność spostrzegania relacji zależności pomiędzy przedmiotami, założeniami, myślami, czy emocjami wśród treści, które się myśli i czuje. Poznawane są zależności, występujące w zachowaniach, sądach, nieuświadomionych założeniach, strukturach dotychczas stosowanych w reakcji na doświadczenie, czy słyszaną nowinę (jak podstawa w posiadanej wiedzy). Najpierw powstaje tylko wrażenie istnienia wiedzy subtelniejszej, tej która wychodzi na jaw w potoku zdarzeń, gdy podmiot myślą milczy skoncentrowany na oglądzie siebie (w aktywności i poznaniu). Poznaje dalsze zależności, konstruujące te dotychczas znane, teraz nieco bardziej wulgarne, bo podmiot jest wyciszony, uwrażliwiony na słuchanie w sobie, to samoświadomość. Kształtuje się lepsza umiejętność odczytywania własnych emocji i myślonych pragnień. Ale cały czas lepsza umiejętność, lepsza świadomość zwracana jest do świata na realizację substancji mentalnej w materii. Tu rodzi się nieporozumienie cyklu, bo ego, czy „ja” akcentujące nadmiernie siebie sprawuje tu rządy, to które chce przezwyciężyć „obiektywny obiektywizm.” Do podmiotu, ubarwionego przez ego dociera, że w świecie nie ma trwałej realizacji, a jego obiektywna wiedza nadal ukorzenia subiektywizm. Próby obiektywizowania ego, utrwalania subiektywizmu w obiektywnych formach kształtujących materię, pomimo rozwijanej wiedzy o umyśle nie pozwalają na realizację siebie, siebie-świadomości w zmiennym środowisku, cały czas umyka trwałość. Dalsze próby są porzucane, wnoszą nic, gruntują świadomość skończoną, w wyniku intencja na realizację w materii jest podważana, zaczyna się „ obciążona egzystencja” (lustrzane odbicie ma w filozofii). Pragnienia spotykają się z rezygnacją, choć istnieje pragnienie czegoś niezrealizowanego i niewypowiedzianego, świeci nad głową tam gdzie się wtedy nie patrzy pisząc pół żartem, pół serio. Dochodzi do podmiotu, że nie może siebie zrealizować, nie-ma-takiej możliwości, koniec, rezygnuje, śmierć, upada ego, koniec dramatu rozpłakan-ego, życzeniow-ego, zabił się… Pozostaje po nim poświata, świadomość siebie, wiedząca, że nadal istnieje na-Prawdę i w gruncie rzeczy ma Miłość do swojego bezpośrednio świadomie doświadczanego życia. Takie po prostu ma być Wolne Szczęście, prawdziwe – wrażliwe; pozostaje tylko to, co trwałe, choć jest Pusto, Wyzwolenie.

Przeistacza się w nowe pragnienie życia z transcendentną świadomością opartą o pragnienie tego, co w sposób oczywisty toruje i tworzy drogę dla życia. Wiedza, która prawdziwie odpowiada doświadczeniu i wrażliwość regulująca doświadczenie. Pragnąć Prawdę i Miłość w świecie szalejących zmysłów, to transcendencja. Ten cel konkretyzuje się w doświadczeniu, gdy Wyzwolony zagląda w swoje doświadczenia i sprawdza jakie elementy wymagają połączenia, uzupełnienia odpowiednim, aby naPrawdę doszło do zgody i spójności, by doświadczenie lekko „potoczyć” dalej. Nie o interes chodzi, ale by życie mogło swobodnie się tworzyć, wyrażać swoje pragnienie Prawdy, Miłości, Szczęścia, Wolności etc., dawać taki odbiór siebie, to umożliwia wieczne prze-życie, nie interes bez przyszłości.

Okazuje się, że dotknąć tej Natury, równa się dotknąć wiedzy o tym, że już to ktoś wcześniej zrobi i przeżył cały proces. Okazuje się, że rzutuje nam te poznawane wzory, odkrywamy dawno odkrytą „Amerykę”, to żywa Podstawa tworzona przez tych, którzy odkryli wcześniej. Świadomość wspólna i jednomyślna Wszystkich, czyli Jednego, Całego, Pełnego, Wypełniającego, Podstawowego, dla Wyzwolonych rosnąco świadoma, dla ludzi malejąco podświadoma, bo się jeszcze nie poznali. Świadomość ta myśli świat, myśl ta odbija się w świecie za sprawą energii myśli, energia barw i ekspresji będąca zwykłym „pomalowanym Wyobrażeniem” światłem. Elektromagnetyczną falą energii rejestrowaną z pomocą konstruowanych przez nas urządzeń, na przykład w celu eksperymentalnego wzmocnienia sygnału naszych myśli przekazywanych przez mózg do skóry i elektrod umocowanych na niej w celu przesłania go do wzmocnienia, obróbki i urządzenia, którym można tą drogą (dziś względnie sprawnie) sterować. Znane są takie eksperymenty tak, jak codzienne ruszanie ciałem tylko z pomocą energii własnej myśli.

~

Trudno pisać o Wyzwoleniu przez charakterystykę stanu umysłu, postrzegania, percepcji, które każdy potrafi opisać nieco inaczej już tylko dysponując innym słownikiem wyrażeń. Także, bo stan umysłu jest prosty, w głównej mierze polega na utrwalanej, bardziej ogniskowanej świadomości siebie, świadomość uzyskuje wyższą przejrzystość, wiedzę o strukturze swojego postrzegania. Tu zaczyna się „drabina opisu” luster refleksji, które ogląda się rosnąco wraz z rosnącym wyciszeniem, rosnącą jednią, jednomyślnością z Absolutem, rozwija się równowaga umysłu. W oparciu o tę wiedzę świadomość staje się transcendemtna (trans-mentalność). Wcześniej tylko ujmuje bardziej abstrakcyjne struktury przedmiotowe (myśli, emocji, zjawisk itp.) staje dopiero powyżej nich, aby je objąć myśleniem w całości, inaczej się nie da rozumieć, władać, harmonizować. Transcendemcja, czy Wyzwolenie to stan kiedy umysł zna już abstrakcyjne struktury przedmiotów, zmysłowe i umysłowe, chociaż tak w ogóle, że są, wie na czym polegają te zjawiska. Stał się tak wyciszony, pilnie ogląda siebie świadomością, że poza tym jest niewzruszony, dzięki temu rozjaśnia się cały towarzyszący obraz Bytu, jego doświadczenia, zjawiska, przedmioty, myśli, emocje, które poznaje tak, jak zaczynają się zjawiać, pozwala im kształtować się widząc jak ich nici trafiają daleko przed siebie. Poznanie siebie w całej Totalności, poznaje wyłoniony Absolut.

~

Poznanie i identyfikacja ze Świadomością absolutnie wszystkiego…, czy to dobra nazwa na Boga, Jedność myślenia wszystkich istniejących kiedyś ludzi, którzy wyzwoliwszy się przekroczyli zmysłowość? Nie będę zajmował się nazwą, uzyskałem ze źródła jedną: Pan, z akcentem na to, że tzw. Niebo to jedna myśl, nie wiele podmiotów. Żonglowanie nazwami ciągnie ze sobą spekulacje kulturowe, religijne, filozoficzne itp., przypadkowe, piszę o doświadczeniu nadrzędnego życia, nie nazwie, na nazwach nie znają się nawet filozofowie języka. Im wydaje się jeszcze, że językowa imaginacja, słowo, nazwa, zdanie, wypowiedź, wymyślona okazjonalnie gramatyka, to pierwotne źródło wiedzy o trwałości, że w schemacie językowym znajduje się sposób na poznanie Prawdy, który naprawdę, z natury rzeczy, znajduje się w poznającej gramtykę, czy zdanie (świadomej) świadomości, podmiocie. Możemy zadać w związku z tym pytanie: czy potrafimy wymyślić coś więcej niż to, co jest, gdy nie znamy jeszcze tego, co jest? Odpowiedź twierdzącą myślą filozofowie obmyślający nowe twory, narzędzia mające posłużyć do odczytania Natury zjawisk. Czy teolodzy istniejących religii, interpretacji duchowości człowieka oczekujący posłuszeństwa bez zaspokojenia naturalnej potrzeby poznania absolutnej Podstawy, zasłaniający się dogmatem podobieństwa lub siebie. I inni twierdzący „prawdy same w sobie”, niepoznane dobrze lub niepoznawalne, rozmywające spójne wyobrażenie Całości tworzone w samodzielnym procesie samopoznania Absolutu w człowieku. Tym jest Wyzwolenie dla jednostki, wolnością poznawczą, która dowodzi, że i tak spotykamy się w Źródle. Stąd z Natury swobodny odbiór doświadczenia świata, w który zostaliśmy wrzuceni i tylko wolność, brak przymusu w ewolucji zarówno organicznej i mentalnej, świadomości. W nas obmyśla się znów, na nowo, na-znów Natura istnienia, cały czas zaczarowanie się budzi.

Myśl osobna/osobista. Niezręczne jest pisanie o Wyzwoleniu jeśli podchodzi się do tego zdarzenia skromnie. Szczególnie jeśli istniejące warunki ukształtowała krytyka ludzi wyzwolonych, w nauce, czy duchowości. Mamy dość guru, tak? Autorytetów, itp. Kto ma radzić? Ktoś wie? Kilka lat temu zadowolony byłem z rzuconego gdzieś – jak dobrze pamiętam – hasła na Tarace przez Wojciecha Jóźwiaka, coś w rodzaju „dość guru, autorytetów „samych w sobie”.” Byłem bardzo zadowolony, myślę: autorytet może zostać poznany, nie musi się narzucać, wystarczy, że robi, koniec z autorytarnymi deklaracjami na siłę, bo typowych dyplomów nie ma. Ale nie spostrzegłem, że aby poznać autorytet trzeba coś wiedzieć o tym jaki jest „naturalny autorytet”, aby nie przegapić.

~

Jak widać można pisać, pisać i pisać, temat rzeka, ale nie można uwierzyć, pójść w pełni w wiarę, a w szczególności wiedzieć bez prze-życia. Dlatego jeśli uwierzysz Czytelniku, przewartościujesz wiarę w moje słowa, a w szczególności będziesz twierdzić w sposób pewny tylko na podstawie opisu, ja uznam to ze swojego Wyzwolonego punktu widzenia za naiwność człowieka. „Wskakuj do góry” możliwość jest pewna, a poznawać i tak siebie zamierzasz.

Metody poznania siebie – dekonstrukcja tożsamości

Uwaga, przedstawienie metody wiąże się z jej zastosowaniem, czytelnicy o dużej wrażliwości w stosunku do własnej osoby powinni przygotować się na zaskakujące stwierdzenia podkopujące ich myślenie o sobie.

 .

.

Punkt wyjścia

 .

Ideą i tezą wyjściową jest, by wykazać przez opis metody, w jaki sposób z użyciem relatywizmu jako narzędzia w celu dekonstrukcji poznawać siebie. Przyjęte zostaje, że taka możliwość istnieje i jest weryfikowalna. Zatem umożliwia stworzenie zbioru wiedzy mającego po weryfikacji służyć za podstawę do poznania siebie w wyższym sensie.

 .

Najprościej zacząć od analizy sformułowania: pragmatyczna „dekonstrukcja tożsamości.” To metoda i stojąca nad nią teoria, która wyjaśnia jak z użyciem relatywizmu w postaci narzędzia (dekonstrukcji) uczynić coś pragmatycznie i moralnie użytecznego, poprawić własne życie. Dekonstrukcja dotyczy tożsamości z osobowością i światem materialnym. Celem jest uzyskanie wiedzy o sobie, która w sposób czytelny podniesie poziom świadomości podmiotu poznającego umożliwiając coś nowego i lepszego, uświadamiając nowe możliwości. To sposób na rozwinięcie świadomości i wiedzy przez uzmysłowienie sobie względności pewnych cech, elementów struktury osobowości (szerzej tożsamości), które podmiot wiąże ze sobą i swoim istnieniem, a które w istocie nim nie są. Poznane, okazują się cechami przygodnymi powstałymi w trakcie rozwoju podmiotu ludzkiego na ziemi, w określonej kulturze, nauce, obyczajowości itp. Ten racjonalny i pragmatyczny relatywizm ma pozwolić na „odarcie” podmiotu z życiowych naleciałości przysłaniających psyche, duszę, którą jest. Jest to czynione w celu poznania siebie, własnego istnienia w istocie, by poznać i doprowadzić do zgodnej tożsamości z sobą, w wyniku poznania tego kim i czym substancjalnie się jest.

.

Opisywany proces poznawczy i metoda wynika z przebiegu naturalnie występującego procesu poznania i rozwoju świadomości w życiu człowieka. Przebieg metody wydać się może ekspresowy w stosunku do natury, ale poznany, jak każda nowo poznana możliwość, rozwija się także poza świadomym użyciem metody, poznajemy siebie zawsze. Proces naturalny opisywał w części J. Piaget wskazując na wczesny okres życia, kiedy opis metody ma małe zastosowanie. Także K. Wilber starając się zrekonstruować całość rozwoju ludzkiej świadomości, co także czynię pod nazwą „teoria ewolucji świadomości.” Fragment opisu rozwoju świadomości odnoszący się do metody jest wyjaśniony w interpretacji.

.

Metoda jest pracą nad sobą mogącą służyć także do pracy z innymi. Jednak samopoznanie, życie duchowe człowieka najlepiej, bo z natury przeżywać samodzielnie, by rozwinąć siłę świadomości, jaka drzemie w zagadnieniach, które zajmują podmiot – zachęcam do samodzielnego poznania siebie.

.

.

Metoda

.

Formalnie – w celu użycia metody należy zgromadzić materiał badawczy, który zostanie poddany procesowi relatywizacji. W tym celu należy pomyśleć o tym za kogo się mamy, dosłownie. Począwszy od najprostszych stwierdzeń typu: jestem naukowcem, tworzę rodzinę z tym i tym, znam tych i tamtych, co oni myślą o mnie – przez – tam znajduje się kościół, urząd, sklep, zielony lub niebieski dom, ta droga prowadzi tam – po stwierdzenia bardziej bezpośrednie – myślę, że jestem ładna/y, co myślę o poszczególnych poglądach z różnych dziedzin życia, co uznaję, czego nie, na co pozwalam, czy jestem mądry i w czym, a w czym wrażenie że głupi, co się nie udaje, za co się winię, itd. Należy zebrać wszystko to, co wiemy o sobie, co z sobą utożsamiamy. Wraz z tym, w jaki sposób wymienione cechy nawiązują do doświadczeń zmysłowych, choć to mniej ważny warunek w procesie relatywizacji, bowiem najczęściej brana pod uwagę cecha pociąga ze sobą wyobrażenie sytuacji, z którą jest wiązana. Wystarczy to sobie świadomiej uzmysłowić, cechę i jej użycie oglądać, rozważać świadomie. Mając zastosować metodę musimy dysponować opisem cech tego, co dla siebie nazywamy „ja-osobowością”, uzyskać jak najlepszą mapę tożsamości (osobowość w użytym sensie jest elementem tożsamości obejmującej interpretację szerszego zakresu zagadnień w relacji „ja-świat”).

..

Następnie zebraną wiedzę o sobie w poszczególnych przykładach poddać testowi trwałości. Najprostszy test polega na sprawdzeniu, czy o danej cesze można pomyśleć inaczej, ale by zachowała podobny poziom potencjalnego realizmu, czyli czy mogłaby zastąpić istniejącą? Przykład: pomyśleć możliwość urodzenia się w innym miejscu, z czego wynika w innej rodzinie, kulturze etc. Należy zatem celowo zrelatywizować posiadane cechy, bez względu na to czy w obecnym życiu możemy zmienić rodzinę czy miejsce urodzenia. To, co realnie istniejące nie będzie teraz zmieniane z użyciem opisywanej metody. Zmianie ma ulec dotychczasowy sposób myślenia. Jednak metoda, aby miała być skuteczna, o dokonywanej zmianie myślenia o faktach o nas musimy pomyśleć realnie. Zadać sobie pytanie: „czy możemy wszystko w sobie zmienić?”, celowo twierdząc z góry „tak.” Dlatego w celu poznania tego, co mamy trwałego w sobie należy porównać, celowo relatywizując każdy element tożsamości, każdą przypisywaną sobie cechę, która być może jest nietrwała, bo możliwa do pomyślenia także inaczej. Należy rozwinąć proces wielu refleksji, w którym poddajemy próbie niezmienności całą wcześniej przygotowaną „mapę tożsamości”, sprawdzając ją przez poszczególne elementy.

..

Konkretnie, należy pomyśleć o możliwym urodzeniu się w innym miejscu i innym czasie (wszystkie „inności” warto skonkretyzować, co wzmacnia wypełniający efekt poznawczy). O doświadczeniach, w których jako dziecko poznajemy innych rodziców, inne rodzeństwo i rodzinę. O szkołach innych, podróżach, miejscach. W kolei przemyśleń przyjrzeć się życiu obecnemu i zmienić myślowo dzisiejsze jego wyobrażenie. Pomyśleć o innej pracy, innej rodzinie, innych znajomych, zawodzie, innych poglądach na politykę, naukę, religię, sztukę etc. Wreszcie w szeregu przemyśleń przejść do tych elementów tożsamości, które „nosi się bliżej siebie”, dotyczące „mnie” bezpośrednio, osobiste. Spostrzec zupełnie zmieniony ubiór, wygląd, ciało. Idąc dalej, opisy siebie przed sobą dotyczące różnych sytuacji i przedmiotów, zachowania w różnych sytuacjach, w których wypracowany jest jakiś schemat powtarzany podobnie za każdym razem. Także przyjrzeć się sposobowi dochodzenia do nowych rozwiązań, kiedy opieramy się na ustalonych schematach myślenia. Także schematach myślenia o sobie, które wskazują na to jacy mamy być w narzuconej przez siebie i nie opinii.

..

To, co jest wywoływane, to z jednej strony świadomość uwolnienia od cech, które uściślając pewną użyteczność i funkcjonowanie podmiotu, jednocześnie stwarzają obszar zamknięty, ograniczają pewne możliwości, które są wykluczane. W wyższym sensie wywoływany jest stan paraliżu, osłupienia umysłu wobec uczynienia względnym tego, co brane było za pewnik. To szczytowy moment refleksji z całej, która jest pojedynczym procesem relatywizacji jakiejś cechy. Gdy podejmowana jest każda z poszczególnych prób relatywizacji, dokonując jej, przedmiot (cecha) poznawany jest jako mogący być innym, najlepiej zupełnie inny od tego, który jest, polarny. Porównanie cechy istniejącej z możliwą jest postawieniem znaku zapytania nad trwałością cechy istniejącej faktycznie. Wywołuje to niewysłowione osłupienie umysłu, akt zatrzymania umysłu nad sobą z pytaniem: „kim ja właściwie jestem?” Stoimy w tym akcie refleksji przed uwolnioną od dotychczasowego sposobu myślenia decyzją, który wybór wziąć, wzdragając się przed porzuceniem realnego. Jednocześnie, dzięki osłupieniu spoglądamy w uwolniony umysł szukając odpowiedzi naturalnej, nieskrępowanej osobą i tożsamością.

.

.

Rezultaty i interpretacje

.

Rezultat 1

.

Paraliż decyzyjny trwa ułamek chwili, ale w trakcie odsłania na tę chwilę to, co pozostaje niewzruszone wobec relatywizacji – podmiotowość czystą, umożliwia wgląd w siebie. Czystą w tym sensie, że uzyskujemy dostęp do substancji – mentalności stającej przed sobą, w świadomości siebie z odwołaną, w wyniku relatywizacji tożsamością (z tym, co przypadkowe). W „odarciu” z cech, którymi podmiot zasłania się na co dzień interpretując siebie w świecie przez te cechy nawiązujące do niego, służące do tożsamości ze światem. Ale i ograniczające podmiotowość do znaczeń i możliwości przypisanych sobie cech.

.

Świadomy wgląd w podmiotowość to wgląd poznawczy podmiotu, który uzyskuje wiedzę o tym czym jest w naturze. Służy do poznawania, które im świadomsze tym łatwiej uzmysławia wiedzę o sobie. Choć wiedza ta jest niewerbalizowana w samym doświadczeniu, milczy się w akcie poznania. Dzięki zwrotowi ku sobie, porównywalnemu do zwrotu ku lustru odbija w sobie (swojej świadomości) obraz siebie istniejący nadrzędnie. Podmiot postrzega jaki jest w wyższym, transcendemtnym sensie. Jest to wgląd w Świadomość absolutną, Absolu, jednak ten element może być mało uświadomiony w tym akcie. Bo to częstość, ćwiczenie poznawania siebie w podobny, źródłowy sposób stopniowo uzmysławia, że źródło „mnie” jest Absolutnem, jest w dojrzałej postaci poznania siebie, które poznaje i utożsamia się przez wgląd. Opisywana metoda jest elementem całego naturalnego procesu poznawania siebie, choć być może kluczowym.

.

Jest to także ćwiczenie i nauka „zachowania siebie.” Metoda uzyskiwania wiedzy o tym, co jest prawdziwą tożsamością, która stoi nad powierzchowną osobowością. I o tym, co warto zachować i rozwijać z siebie, bo dotyczy bezpośredniej i niezbywalnej tożsamości ze sobą. W doświadczeniach i refleksjach dzięki wglądowi w świadomość siebie poznawane jest, co konkretnie jest tożsame przez wybór tego, co znajduje zgodność z podmiotowością. Już nie osobowością, która ulega dekonstrukcji z cech utożsamianych dogmatycznie na podstawie wąskiej pragmatyki, nie, o ile podmiot się na to zgodzi.

.

Opisywany proces poznawczy za sprawą metody informuje, że osobowa tożsamość z materią nie jest czymś koniecznym. Raz w ogóle, co wynika bezpośrednio z wglądu w siebie, który jest oderwany od materii przez zrelatywizowaną cechę, ale i szereg takich refleksji w dłuższym procesie. Także, bo uzmysłowiony zostaje prosty fakt, że posiadana cecha może być zupełnie inna. Wszystkie są wypadkową pewnych wydarzeń, na które zgadzał się podmiot. W tym jako cechy „skontrowane”, wynikłe z akceptacji utrzymywania niezgody na coś, sprzeczkę-sprzeczność, szczególnie ograniczające podmiotowość. Uświadomiona wiedza o tym fakcie tworzy możliwość samodzielnego przekształcania cech osoby i tożsamości na lepszą. Z uzmysłowienia sobie tego z czym podmiot utożsamia siebie, wynika to z czym tożsamość nie jest potrzebna, chciana. Wynika, bo ogląd cechy następuje świadomie i przez podmiotowość już niezapośredniczoną przez cechę, czystą podmiotowość czyniącą z cechy przedmiot poznania i oceny. Choć wiedza o przenoszeniu tożsamości stopniowo wyłania się z podświadomości, jednak od początku kieruje podmiot intuicją tożsamości ze sobą – swoją naturą. Na tej podstawie dokonywane są wybory, które czuje się i uzmysławia rozumem stopniwo, na podstawie rozwijanej wiedzy o sobie przez wgląd w czystą podmiotowości. W trwałość podmiotową wyższą, niż „trwałość” tożsamości osobowej.

.

.

Rezultat 2

.

Rezultat drugi, oddając najprościej to „plastyczność osobowości.” Zasygnalizowana we wcześniejszych zdaniach gotowość do zmiany, dostosowania się, wytworzenia tożsamości przygotowanej, co wynika z uzmysłowienia możliwości różnicowania przypisywanych sobie wcześniej trwale cech. Ta nowo odkrywana zdolność bezpośrednio wynika z relatywizacji poszczególnych cech. Oczywiście jasnym jest, że zmiana miejsca urodzenia czy rodziny, którą się kocha nie jest tym, co chce się lub nawet można zmienić w danym życiu. Ale szczególnie uzmysłowiona zostaje umiejętność zmiany tych cech, które posiadają najmniejszą trwałość, podatność na zmiany. Szczególnie jeśli podmiot ma świadomość, że pewne cechy ograniczają go w stosunku do pewnych możliwości. Uznaje, że nie może czegoś zrobić, co chciałby, a co wynika z tego, za kogo się uważa, co jest w różnym stopniu uświadomione. Dotyczy to możliwości, które ukrywa się przed sobą (odwrotnie do możliwości, które podmiot chcąc świadomie, świadomie realizuje – i co ważne – nie dba o osobową trwałość, zmienia zawód, miejsce zamieszkania, nawet nazwisko) na rzecz posiadania ustabilizowanej tożsamości, bycia rozpoznawany jako ten sam podmiot i posiadania warunków, które są wygodne. Czasem ukrywa przez wyparcie, obawia, że zachwianie tożsamością jest zachwianiem niebezpiecznym, w tym także rzutowanym na równowagę materialną, choć to decyzją osobna. Ponadto dekonstrukcja służy do odkrycia tego, co w podmiocie uniwersalne. Tego, co pozwala poznać odpowiedź na pytanie, „dlaczego te same podmioty ludzkie potrafią utożsamić wiele różnych i bardzo odmiennych cech?” Czy dlatego, bo mają wspólny meta-wzorzec myślenia? To odkrywa podmiot uzmysławiając sobie względność swojej tożsamości z pomocą czego uzmysławia sobie możliwość zmiany istniejących cech. Najpierw w sposób teoretyczny, umożliwiający sprecyzowanie tego, co chce mieć, kim chce być, po czym z takich przemyśleń wynika, wnioskuje o realnej możliwość zmiany, w trakcie sprawdzając w doświadczeniu. W procesie życiowym często są to zmiany słabo uświadomione w sensie nadrzędnym, czasem nie, co uzmysławia poznanie metody.

.

.

Rezultat 3

.

Rezultat trzeci, jak i wcześniejsze, wynika bezpośrednio z całego procesu poznania jaki rozwija każdy człowiek w życiu. Proces ten jako teoria ewolucji świadomosci wyjaśniam w innej pracy. Wspomniałem, że u Piageta znaleźć można opis wcześniejszych etapów rozwoju poznawczego człowieka sięgający młodzieży. W opisywanym u niego okresie dekonstrukcja występuje marginalnie, bo podmiot zaczyna i rozwija poznanie świata, rodzi się i wkracza w niego, wtedy konstruowana jest osobowa tożsamość. Metoda dotyczy późniejszego okresu (ewolucji myślenia), gdy podmiot rozumuje racjonalnie i samodzielnie żyje. Etap występowania metody to proces stopniowego uświadamiania naturalnej wolności od wszystkiego tego, co nie jest w sposób bezpośredni substancją mentalną, samoświadomą podmiotowością, taką tożsamością. W tym punkcie, w którym leży metoda dekonstrukcji proces poznawczy dotyczy jednego z kluczowych momentów ewolucji myślenia. Aby lepiej uprzytomnić, co to znaczy należy wyjaśnić skąd się dekonstrukcja bierze i co uwalnia podmiot z pomocą odrzucenia tego, co okazuje się nietrwałe. Opis jest niekompletny.

.

Opisana metoda to streszczenie zmian występujących w myśleniu podmiotu przy przejściu pomiędzy czwartym i piątym cyklem rozwoju świadomości ciągnących się do przejścia na szósty, wypełniający proces ewolucji poziom (mówiąc niedokładnie – Piaget opisał pierwsze trzy i pół cykli). Nie będę tu wnikać w teorię ewolucji świadomości, cykle i przejścia. Skoncentruję się na opisie momentu ewolucji, z którego wynika metoda.

.

Na pewnym etapie kształtowania się myślenia dochodzi do ukształtowania światopoglądu (wydającego się być trwałym, bo światopogląd ujmuje ogólnoludzki poziom wiedzy, bierzący; z wertykalneg rozwoju wiedzy od dziecka przechodzi także w horyzontalny, teraźniejszy „szczyt” wiedzy dorosłego) człowieka stanowiącego wiedzę i interpretację tego, czym jest życie, w tym świat, doświadczenie, myślenie, społeczeństwo, polityka, kultura, religia, życie duchowe, zmysłowe i wszystko to, co tłumaczy podmiotowi świat i stosunek jaki z nim ma. Tłumaczy aż do szczegółowych zachowań, czy wypowiedzi jakie stosuje oddziałując na świat, choć niekompletnie, bo tylko w tym, co jest przewidywane i czy trafnie. Dojrzałość światopoglądu poznawana jest m.in. w komunikacji z innymi, gdy wyrażany okazuje się w uproszeczeniu równy. Stanowi polarną odmienność interpretowaną jako przeciwstawienie. W momencie ewolucji, gdy dochodzi do lepszego zrozumienia w jakim podmiot żyje społeczeństwie, kraju, szczególnym osadzeniu w historii, obyczajowości, wiedzy w ogóle, otaczających poglądach etc. Dochodzi także do świadomego umiejscowienia siebie w tym Wszystkim, w świecie i w konstrukcji tożsamości względnie spójnie odnoszącej się do zastanego układu Bytu. Podmiot uznaje, że może to i tamto, to wie, tego nie, to jest tożsame, tamto obce, coś innego mniej lub bardziej. Wykształca tożsamość z obecną postacią ludzkości i Bytu, szczególnie bliską swojemu lokalnemu położeniu tworzącemu różne uwarunkowania względem innych. W czym znajduje możliwość interpretacji innych tożsamości, sposobność na przeciwstawianie się.

.

Poszukiwanie poznania siebie, Prawdy, Absolutu, zagadnień życiowych o szerokim spektrum, różnie kształtujących światopogląd wszystkich ludzi, dochodząc do poziomu dojrzałości wiedzy ogólnoludzkiej, czyni światopogląd ustalony za sprawą poznania jego możliwości i lokowania innych w poglądzie przeciwstawianym, jaskrawo odmiennym. Przez to światopogląd staje się ciasny, skrojony na miarę zaakceptowanych możliwości. Uniemożliwia ruch, zachowania, możliwości, które podmiot chciałby zrealizować, występujące m.in. w tożsamości z innymi (świato)poglądami, najczęściej wykluczane, bo przeciwstawiane. W tym momencie poznania dochodzi do zaostrzenia prób zdominowania (przezwyciężenia przeciwstawienia) własnym światopoglądem innych pomysłów światopoglądowych u innych ludzi lub stanów przedmiotowych (świata) zorganizowanych w myśl uważanego za sprzeczny światopoglądu. Próby te zaostrzają się w myśleniu i doświadczeniu na różny sposób w konkretnych przypadkach, na ogół przebiegają jako namysł i działanie podtrzymujące i wyjaskrawiające stosunek przeciwstawiony, utrwalenie tożsamości w tym stanie. To myślenie, polemika, działanie pomiędzy równouprawnionymi sposobami myślenia, ale silnie lub słabiej spolaryzowanymi.

.

Gdy w myśleniu dochodzi do przełomowej refleksji podmiot spostrzega, że jego światopogląd zdolny jest do toczenia sporu jedynie ze światopoglądem odwrotnym, ale w mocy równym. Upraszczającym sens przykładem może być relacja pomiędzy konserwatyzmem a liberalizmem, czy religią a ateizmem, gdzie występują równe roszczenia do prawa orzekania prawdy w pewnej sprawie pomiędzy odwrotnymi podejściami. W tym punkcie rozwoju dochodzi do odkrycia przez podmiot wyższej płaszczyzny zrozumienia własnego stosunku – przeszkody jaką tworzy przez próby zdominowania czegoś równorzędnego. Uzmysłowienie tej płaszczyny nastepuje, gdy z rywalizacji podmiot przechodzi do racjonalizującego porównania przeciwstawianych światopoglądów, szerzej tożsamości (światopogląd jest częścią tożsamości bardzo udzielaną społecznie). Porównie uświadamia, że poglądy są równe, ponieważ różni je zasadniczo polaryzacja. Jej efektem są lepsze zachowania w pewnych sytuacjach, a pewnych gorsze, w których z kolei lepiej radzi sobie postawa przeciwstawiana, słabsza w poprzednich. Zrównoważenie światopoglądów, początek relatywizacji tożsamości jest następstwem tej pierwotnej refleksji uświadomienia, skokowej przemiany myślenia wypełniającej cykl poznawczy. Dochodzi do skokowego pobudzenia świadmości odkryciem (świadomej) zdolności abstrahowania, poprzez możliwość zestawiania ze sobą równorzędnych poglądów, na mocy swoich racji nie mogących zdominować siebie. Dojście do świadomej abstrakcji jest rozwijane wcześniej w procesie poznawania możliwości przeciwstawiania. W efekcie, to uprzytomnienie pobudza myślenie świadomą abstrakcją. Oczywiście, „idea mocowania się” poglądów różniacych się polarnym punktem odniesienia i często rozwiązaniami na „uniwersum zagadnień” tworzy sprzeczność. Ale ewolucja myślenia idąca przez ten punkt, prowadzi w kierunku zgodności, czyli zbliżającego się uświadomienia, że współwystępowanie polarności uwarunkowane jest zupełnością ich łącznego rozwiązania. Z czego brane jedno i celowo przeciwstawiane drugiemu tworzy oczywistą sprzeczność. Na tej podstawie toczony jest spór światopoglądowy podmiotu, którego jednostronną tożsamość ukształtowała wola i „lokalny folklor” światopoglądów.

.

Ten akt pierwszej przemiany w myśleniu wywołuje lawinę podobnych refleksji. Występują następne, bo poznanie możliwość relatywizacji, dekonstrukcji po raz pierwszy kieruje na sprawdzenie mocy i trwałości wszystkiego, co jest utożsamiane ze sobą i jako pośrednictwo w relacji ze światem materialnym. Przy czym w naturalnie rozwijanym procesie poznawczym rozbiór tożsamości, której metoda została wyżej zarysowana, następuje stopniowo, zależnie od tempa nadawanego przez podmiot potrzebą poznania – najogólniej – Prawdy o życiu, istnieniu. Zaczyna się od spostrzeżenia względności tych przypisanych sobie cech, które tworzą tożsamość podmiotu w sposób najbardziej powierzchowny, „zewnętrzny” względem podmiotu. „Warstwowo” skierowany od podmiotu ku grupie społecznej, gdzie warstwy tożsamości dotyczą cech od najbliższych podmiotowi, osobistych, po łatwo udzielany społecznie światopogląd, czy zachowania. Spektrum o tych granicach wypełnione jest elementami tożsamości różniącymi się wagą fundamentu osobowego. Gdy relatywizacji ulega to, co najłatwiej spostrzec we własnych zachowaniach i komunikacji przenosi się na następne cechy tożsamości dekonstruując ja stopniowo w większości, w kierunku cech bliżej wiązanych ze sobą i stopniu pozwalającym na wyższą przemianę świadomości.

.

Zatem proces poznania prowadzi do „odarcia” siebie z przypisywanych cech w sposób bezpośredni i skryty. Przechodzi przez wszystkie te cechy tożsamości, bo podmiot robi to przed sobą, potrafi otwarcie. Poznaje, nie znając efektu, w celu uzyskania odpowiedzi na pytanie „kim ja jestem?” z domysłem „skoro rozbiciu ulega moja tożsamość.” Odpowiedź cały czas umyka, bo relatywizacji ulegają wszystkie porównywane przedmioty, z którymi podmiot utożsamia własne istnienie i integruje ze światem. Proces rozwija się do szczytowej refleksji, w której relatywizacji ulega ciało (umiejscowienie poczucia siebie), podstawy tożsamości, ogólny sens istnienia, po którym pytanie, o to „kim jestem?” dzwoni w umyślę, oczyszcza się. Pozostaje tylko ono i jak się zaraz okazuje, także przytomna świadomość, która na sobie zawiesza świadomość. Dochodzi do skoku uświadomienia, że to świadomość istnieje jako trwałość przez samoświadomość. Odkryte zostaje cogito ergo sum w naturalnie występującym procesie ewolucji myślenia.

.

W trakcie tego procesu, gdy względne okazują się kolejne z tysięcy, może miliony drobnych cech tożsamości wzrasta także poczucie wolności w podmiocie. Odkrywa, że dotychczasowa konstrukcja, wyobrażenie o tym czym jest życie, ten światopogląd, tożsamość, nie jest czymś, co go wiąże, choć przed wydawało się utrwalone do układu sprzeczności pomiędzy różnymi potencjalnymi tożsamościami. Odkryta wolność to znak wzrostu świadomości transcendemcji, pamięć i świadomość refleksji odrywania się od zmysłowości ku podmiotowości przez relatywizację poszczególnych cech.

.

Opisywana metoda, choć przy pierwszym spotkaniu może być zaskakująca, dotyka osoby, która w zachodniej kulturze uznawana jest za świętość – „osobowość musi być zintegorwana”, wraz z przedstawiną metodą i teorią, i przykładem dezintegracji pozytywnej K. Dąbrowskiego świadczy, że tożsamość ulega przekształceniom o zmiennej dynamice i jest to proces naturalny. Metoda pozawala na coraz lepsze uświadamianie sobie własnej transcendemcji, meta pozycji w relacji z doświadczeniem zmysłowym, co okazuję się większą świętością. Daje jednocześnie świadomość, że warta zachowania jest tylko uważna samoświadomość, rozwój tej podstawowej zdolności poznawczej, choć to stwierdzenie może wydać się jeszcze abstrakcyjne.

.

Czytelników zainteresowanych tematem samopoznania zapraszam do swojej książki „Rozwój duchowy a samoświadomość” racjonalizującej dziedzinę rozwoju dychowego z pomocą opisu innej, niż powyższa metody poznawania siebie, przez opis samoświadomości i możliwości tkwiących w tym podstawowym mechanizmie myślenia.