Manifest Wyzwolenia

Jakby meta-autobiografia, tylko Coś o Wyzwoleniu i nie tylko…

 

Z naszej zachodniej kulturze, społeczeństwach i nauce funkcjonuje przekonanie, że Wyzwolenie duchowe jest niemożliwe, że to mrzonka. Nie przyjmujemy na poparcie tej tezy dowodu wyjaśniających dlaczego Wyzwolenie jest nieprawdą. Z kolei istniejące sygnały, pochodzące z Dalekiego Wschodu na temat Wyzwolonych (Oświeconych, Przebudzonych, osiągających stan Nirvany itp. Jedna jest poznawana Natura umysłu) traktowane są z niedowierzaniem, przymrużeniem oka raczej, nie jako Prawda. Choć pewne przykłady, pewnych ludzi są jaskrawe, o ile nie są dowodem. Poznać ich było po tym, że wnoszą coś nowego, co w wyższym, odkrywczym sensie jest spójne, czy w wypowiedziach czy przeżyte wspólną obecnością z Wyzwolonym.

Uczymy o Wyzwoleniu na uniwersytetach przy okazji omawiania filozofii indyjskiej, czy pojawia się w psychologii. Wyjaśniane jest to zagadnienie studentom, jednak status Wyzwolenia w nauce jest niejasny. W gruncie rzeczy to względnie oczywiste, można zadać pytanie „dlaczego, jeśli tam byli Wyzwoleni nie ma ich tutaj?” Nie jest powiedziane, że ich tutaj nie było lub nie ma, szczególnie biorąc pod uwagę to, że tacy ludzie skłonni są wybrać spokój w odosobnieniu, przynajmniej względny. Chcą, poznając własny umysł, wkraczać w Prawdę podstawową, łączyć się w jednej myśli z Bytem. Zamiast osiągać coś relatywnego, karierę, sukces materialny, gdy swoje myślenie przenieśli ponad świat i siebie. Choć ciało pozostaje, więc i zorganizowanie życia, plus ta wyższa Wiedza podstawowa.

W odpowiedź na to pytanie warto zaangażować treść i kształtowanie się naszej wiedzy. Inaczej rozwijaną duchowość względem Wschodu, czy wzmocniony element antagonizmu w naszym myśleniu i zachowaniu, niż tam, ale już różnie względem innych rejonów świata. Pomijając dość suche słowa Arystotelesa na temat złotego środka i niewielu kontynuatorów, nie mamy w naszej tradycji myślowej, duchowej, kulturalnej, jakkolwiek nasze wspólne myślenie nazywać, prądu (myślowego), który silnie akcentuje potrzebę równowagi. Tłumaczy ją tak, jak to jest na wschodzie Azji, a Wyzwolenie jest z tym związane, to równowaga. Nauka, naukowa wiedza, choć niezbyt otwarcie przeczy Wyzwoleniu, więcej może przedstawić świadectw potwierdzających, niż skutecznych sposobów podważenia tej możliwości, Wyzwolenia, piszę to jako filozof zachodni.

Świadomość Wyzwolonego obejmuje wyższą perspektywę widzenia doczesności. W świetle Wyzwolenia życie to z natury wyłącznie lub mainstreamowo proces poznawania siebie przez doświadczenia siebie, innych, zmysłowe i Absolutu (o absolutnych nazwach piszę na końcu), z powszechnej obecności Ostatniego w większości nie zdajemy sobie sprawy. Proces poznania siebie następuje we wszystkich jednostkach jednocześnie, znajdując się na różnych etapach. W szerszym sensie to proces historyczny, przekształcających się w toku historii form przedmiotu poznania – poznania siebie przez ludzi, przez różne epoki o zmieniających się charakterystykach, pisał o tym K. Wilber w „Spektrum świadomości”, co można rozwinąć. Cały ten proces, obejmujący wszystkie wymienione i nie wymienione pod-procesy, to poznawanie siebie w sensie absolutnym, poznawanie swojego wizerunku przez Boga. Nieskończony, cykliczny proces odnawiania wiedzy o sobie przez Absolut, którym staje się Wyzwolony, tym to poznanie Siebie zostaje odzwierciedlone.

Dla Wyzwolonego każda jednostka zmierza w tym samym kierunku, który on w sposób teraźniejszy realizuje w zasadniczym lub większym stopniu. Dokonał odrywającego skoku, w pełni przekonującego poznania siebie jako świadomość-substancja włączona w Świadomość absolutną. Świadomość Natury procesu opartego o niewzruszone pragnienie Prawdy i Miłości, harmonijnej prostoty. Przeżywania sensu stawania się zjawisk w Świadomości, kreującą te zjawiska naturą przeżycia, emocją. Wiedza o takim celu i uzasadnieniu wynika z poznania (i) doświadczenia. Potrzeby osiągnięcia prawdziwego Szczęścia, równowagi, prawdziwego poznania, bo człowiek chce żyć w Prawdzie, bo w fałszu i „mieszankach” żyć dobrze się nie da, bez niepokoju. Chce również żyć w Miłości, w „środowisku”, które odpowiada uwrażliwieniu, to także ulega „poznaniu siebie.” Równowaga w Wyzwoleniu to (najlepiej) harmonia uczuć i rozumowych (świadomych) postrzeżeń. W otoczeniu niewrażliwym, surowym, czy silniej obniżającym dobry strój emocji, także jak w fałszu żyć się nie da lub odpowiednio do „mieszanki” żyje się niewygodnie. Stąd cała ta życiowa podróż do Wyzwolenia.

Czym jest to Wyzwolenie? Najprościej, to przewrót w tożsamości, porzucenie dążeń odsłaniające ich Naturę, że naturalnym dążeniem jest pierwotnie nieskonkretyzowane pragnienie poznania Prawdy, bycia w Szczęściu, Wolności, Miłości z czystego odczucia i zrozumienia siebie, Mądrości, która jest wiedzą o świadomym i skutecznym realizowaniu tak scharakteryzowanego stanu umysłu. To stan myślenia i bycia rozwijany w rezultacie słabo uświadomionego procesu poznawania wiedzy o tym, kim się jest i czego chce się naprawdę. Stan, który niespodziewanie okazuje się przełomem, gdy wcześniej myśli się, że ma go nie być. Równowagę osiąga „większa połowa” człowieka, dominuje Wyzwolony.

Prawdziwość Wyzwolenia, dla Wyzwolonego uzasadnia się i ujawnia w jego doświadczeniu. Dążenie do Prawdy sprawdza się, bo myśli, mówi i czyni to, co znajduje odniesienie w obiektywnym doświadczeniu, ono reaguje odpowiednio, potwierdzając myślenie lub intencję. Sprawdza się jako dążenie do Miłości, bo chce się czuć dobrze zawsze i wszędzie. Obejmuje to innych ludzi, bo dobre odczuwanie jest związane z nimi, kiedy oni dobrze się czują, osiągając to także przez wspólne zrozumienie, wspólne doświadczenie jest zrównoważone, nawet zharmonizowane. Ważna jest szczególnie Prawda, jako „podbicie” wszystkiego, owe wspólne zrozumienie, obiektywizm jako płaszczyzna zdarzeń obiektywnych i subiektywnych. Świat zmysłowy jest taką płaszczyzną dla zdarzeń obiektywnych jak zjawiska przyrody i subiektywnych w postaci wyrazów ludzkiej twórczości. Zatem o tym, że Wyzwolony jest sobą, tożsamy ze Świadomością świadczy swoją wiedzą obiektywną, zasadniczo i najogólniej dotyczącą prawdziwości i wrażliwości zrównoważonej relacji pomiędzy nim a doświadczeniem. Posiada tę wiedzę, bo poprzedza ją wiedza o zjawiskach umysłowych, pochodząca z samopoznania. W swoim procesie poznawał to, co umysł potrzebuje do równowagi, właściwie niepotrzebuje, bo proces ten jest odrywaniem się od tego, co niepotrzebnie tworzy nierównowagę, gdy bez osiągana jest równowaga naturalna. Wyzwolenie to zwieńczenie procesu oczyszczania się z wcześniejszej interpretacji siebie i świata do stanu, w którym zdolna jest się wyrazić i uświadomić Natura Świadomości, obiektywizm znajdujący spójne odniesienie z materialnym otoczeniem. Dzieje się to przez szereg doświadczeń, rozwój duchowy wypełniony Wyzwoleniem, gdy się go dotknie w procesie ciągłego przekraczania siebie, swoich myśli, emocji, spostrzeżeń, sądów, tożsamości, chcąc sięgnąć tego, co „zawsze lepsze.” Gdy, choć z różnym nasileniem, ostrożnie, spełnia się słuszne słowa niepokornego filozofa Nietzschego, „Co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”, i nie przestaje w równowadze.

~

Trzeba i można napisać „po ludzku”, a dla jednych może „nie-ludzku” o Wyzwoleniu. Nie tylko w „oparach duchowości” jak wyżej, czy w innych źródłach. To racjonalne zagadnienie. Może się zdarzyć Wyzwolenie w zachodniej filozofii, mnie się zdarzyło, o czym… dziwnie się pisze w takich jak istniejące warunkach naukowych, szczególnie jeśli nauka pozostaje interesująca. To oderwane doświadczenie, stan umysłu (niechcący) ukryty w ciele. Musi być jakiś sposób by racjonalnie uzasadnić duchowość, skoro stan Wyzwolenia ma być realny. Istnieje w naszej kulturze trochę prób opracowania i odgadnięcia tego, czym jest Wyzwolenie. Właściwie, chyba nie istnieje próba sensownego i racjonalnego podważenia tego aktu samopoznania, ale nauka i poza-duchowe źródła poznania przeczą, unikają zgody. To zrozumiałe, chodzi o dowody. Ale tych dowodów nauka sobie nie dostarcza. Opis samopoznania obecny w filozofii opowiada co można pomyśleć o samopoznaniu, jakie się widzi teoretyczne „bariery” poznawcze. Ale nie obejmuje opisu procesu przeżywania samopoznania, przez któregoś z Autorów, nie opisują zmienności „drogi.” Nie piszą jak niektóre słusznie spostrzeżone „bariery” poznawcze tworzą ramy dla balansu poznawczego, ale biorą je ostro, jak nie wiadomo do czego służące dziwne przedmioty, neolit. Ten temat jest znacznie szerszy, ale jeśli chodzi o dowody jest jeden, na swój sposób prosty. Trzeba zrealizować eksperyment „samopoznanie”, ten wykonuje się na sobie, podmiotowo, nie przedmiotowo jak np. w przedmiocie-probówce, jak opisuje się w książkach. Można podać schemat eksperymentu duchowego „Wyzwolenie”, to jest możliwe. Te są naszkicowane, ale śmiałe mówienie spotyka się z odgórnym niedowierzaniem w nauce i poza nią, co znam z własnego doświadczenia, spotkałem też gdzie indziej. Istnieje natomiast wiele działań starających się dotrzeć do tego czym ono jest, czym ono może być, jak następuję, rozwija się. Zaciekawiony tym przeżytym przeze mnie tematem poznałem kilka propozycji, Kena Wilbera ledwie naszkicowaną próbę wyjaśnienia szczebli poznawczych człowieka, ale najszerzej opracowaną dotychczas. Jean P. Sartre spostrzegł pewien intuicyjny schemat podmiotowości, typów świadomości jak to sam nazwał. Albo Jean Piaget, który opisuje najszerzej, ale najwcześniejszy fragment z całego procesu poznania siebie, dzieci i młodzieży. I wiele innych, także tych których nie znam, nawet pochodzące ze wschodu barwne intuicje religijne, jedną z nich przetransformował do naszej kultury C.G. Jung pod nazwą „Psychologia kundalini jogi”, to opis procesu wzrostu świadomości.

Poznanie tych opracowań wraz z przeżyciem od razu narzuca spójny obraz proces ewoluowania świadomości człowieka, umysłu. Począwszy od narodzin po Wyzwolenie rozgrywany jest schemat z różnymi kontrastami związanymi z płcią, kulturą, środowiskiem itp. Wszyscy ludzie znajdują się w tym schemacie, choć części, oderwane fragmenty z całości opisują w psychologii, z powodu braku dalszych doświadczeń, opisu Wyzwolenia, nie wiążą w cały proces rozwijania ducha – umysłu. To trochę uzasadnione, jest z tym jak z górą. Gdy wchodzimy na szczyt góry, opis przejścia do środka i niższych części możliwy jest dopiero, gdy się wejdzie powyżej środka, wcześniej się nie zna. Jak wejść na szczyt także opisać można, gdy się tam wejdzie, pozna drogę. Wcześniej istnieje teoretyzowanie zmieszane z zaprzeczeniami, bo się nie zna. Stąd pomysł na szkic drogi zrobiony w myśl tych, którzy niedowierzają, aby oddać proces w znanym im języku lub zbliżonym, skoro duchowy za trudny. A i duchowo nastawieni poszukiwacze coś więcej zrozumieją, bo żyją w otoczeniu „racjonalnych niedowierzaczy”, znamy wszyscy także ten język mamy go w instrukcjach do telewizorów czy pralek, albo przy deklaracjach podatkowych i umowach prawnych.

Proces ewolucji świadomości, bo to świadomość po całym procesie pozostaje czymś trwałym i wyzwolonym w spójnym połączeniu z emocjami, to proces holistyczny, co jest znaną myślą. Holistycznie obejmowana jest w nim wiedza, treść świadomości, której prostota zawsze nie zadowala podmiotu, człowieka który poznaje siebie. Holizm ukrywa się w wyższym spostrzeżeniu, które pozwala poznać nowe rozwiązania i możliwości jakby zupełnie oderwane od wcześniejszych, ale jednocześnie zakorzenione w nich w sposób konieczny. Holizm wyraża się w uświadamiającym skoku wiedzy nieoczekiwanie wynikłym z wiedzy zupełnie nieprzygotowanej do ukazania takich możliwości. Tak bardzo rozwinięta jest nowa wiedza względem wcześniejszej, że jakby zupełnie oderwana, ale ta bez tej skromnej, wcześniejszej nie może pojawić się w skoku Uświadomienia. Właśnie proces poznania to przekraczanie własnych uproszczeń i uprzedzeń w sposób zaskakujący, to jakby stawać na głowie i obserwować z tej perspektywy stare doświadczenia. Co ujmując bardziej formalnie oznacza, że wcześniejsza wiedza staje się przyczyną i możliwością poznania wiedzy wyższej, lepiej tłumaczącej dotychczasowe i nowe zjawiska, które w ogóle zostają po raz pierwszy odkryte.

Przyjżyjmy się temu bliżej. Proces poznania siebie, ten najogólniejszy schemat zmian w myśleniu człowieka w procesie życia wiedzie przez kilka cykli poznawczych. W cyklach poznawana jest holistyczna wiedza, zintegrowana w stopniach o całości Bytu, o Wyzwoleniu. Poznaje się w porcjach „po trochę” Byt, co zależy od rozwiniętych zdolności poznawczych, gotowości na poznanie tych samych zagadnień w trudniejszy sposób. Cały proces to sześć zasadniczych cykli, pod-procesów. W każdym najpierw osiąga się równowagę w zrozumieniu świata i siebie na pewien szczególny (dla danego cyklu) sposób. Aby w drugiej połowie tę równowagę wytracać, bo poznaje się tę samą wiedzę szerzej, także gdy zawodzi, co doprowadza do przekroczenia cyklu, bo wiedza uznana wcześniej za (już) pewną poznana zostaje jako niezupełna. Wyższy cykl (zawsze) zaczyna przenikliwe spostrzeżenie, że rozwiązanie tkwi w tych samych doświadczeniach lecz w innym myśleniu. Rozwiązanie zostaje spostrzeżone w swojej istocie, Uświadomione, zaledwie rozpoznane w szczytowym doświadczeniu. Zaczyna się wyższy cykl, a rozpoznany zaledwie zaczyn nowej wiedzy odnoszony jest stopniowo do starych doświadczeń i poznawany. Rozwijana jest wyższa wiedza, tworzony nowy układ starych (i nowych) rzeczy, swojego życia. Znów, najpierw do rónowagi, gdy osiągana jest pewność wiedzy, i drugiej, umownej połowy cyklu, gdy wiedza jest znów przekraczana, bo nie jest idealna, choć wydawało się już inaczej, i dalej do następnego cyklu. To prosto naszkicowany schemat, co ze schematycznym wypełnieniem?

Pierwszy cykl dotyczy noworodków i procesu uzyskiwania przez nie orientacji w odniesieniu do siebie i świata w oparciu o poznawanie doświadczenia zmysłowego, które jest czymś nowym. W efekcie poznania cyklu podmiot odróżnia swoje ciało od reszty świata, bo tylko ciało bezpośrednio odbiera bodźce zmysłowe, w pierwszy rzędzie dotykiem. Myślowo człowiek jest nadal stopiony ze światem, swoim doświadczeniem, myśli, że świat chce tego samego, co wyraża swoją wolą podmiot. Początkowo trafnie myśli, w taki pozór wpada, przyjmuje ten światopogląd, na płacz dziecka w drugim cyklu rodzic reaguje, spełnia życzenie. Ale gdy dziecko to spostrzega, zaczyna nadużywać myślenia o jedności z całym światem. Rodzic, albo otoczenie przestaje reagować na nadużycia „emocjonalnej presji” dziecka. Znów dochodzi do odróżnienia i przekroczenia cyklu, z drugiego na trzeci. W tym punkcie, jednym z newralgicznych dla całego procesu dochodzi do odróżnienia podmiotu i przedmiotu po raz pierwszy. Pierwszy raz człowiek odkrywa, że jest on i jego przedmiot poznania, świat, inny człowiek, zwierzę itp., także on przed sobą. A emocje i życzeniowe myślenie mają zasięg podobny do ciała, wcześniej odróżnionego z całości doświadczenia, innych podmiotów i przedmiotów poprzez zmysł dotyku.

Trzeci cykl to pierwsze spekulacje nowoodkrytym przedmiotem, spekulacje na bazie odkrycia siebie w przedmiotwym świecie. Wcześniej świat był upodmiotowiony przez myślenie, „świat myślał” to, co chciał podmiot, choć podmiot nie wiedział, że tylko mu się to zdaje, przedmioty wtedy były… raczej nim. Obecna spekulacja na przedmiotcie poznania, na tym czym można się w jakiś sposób zająć, ma charakter irracjonalny i życzeniowy. To jasne racjonalizm, logika (nauka) są dla dzieci nie znane dobrze, nieznana jest historia, język, czy liczenie słabo, stąd dowolność i irracjonalizm w spekulacjach na temat swojego doświadczenia świata. Ale spekulacja rozumowa, to rozumu bez przygotowania o podstawach świata zjawiskowego i znanego myślenia. Cykl trzeci kończy się, gdy umysł dojrzewa na tyle, aby przejrzeć przez zasłonę życzeniowego irracjonalizmu i zobaczyć racjonalne podbicie doświadczenia. Najpierw jak na każdym poziomie spostrzeżona zostaje niewypowiedziana myśl, coraz oczywistsza możliwość na weryfikację zjawisk, nie tylko irracjonalne mniemania. Okazuje się wreszcie z całą naoczną oczywistością, że gwóźdź można wbić młotkiem, nie wyimaginowanym krasnalem, czy herosem. Proces cyklu czwartego wprowadza w rozumowe, racjonalne, logiczne, czy pragmatyczne myślenie coraz dalej. W sposób następujący prowadzi przez samodzielność materialną do punktu, w którym uwaga opiera się na „kwiecie racjonalizmu”, społecznych światopoglądach, politycznych, kulturowych, religijnych itp. U schyłku cyklu czwartego trwa „wojna na -izmy”, na to które jednostronne stanowisko, odmienność równa z natury odwrotnej, jest jednak silniejsza siłą emocji, czy mięśni.

Przekroczenie cyklu to uprzytomnienie, że równe jest równe, nie jest któraś z równych odmienności z natury silniejsza, dochodzi do „eksplozji relatywizmu”, w historii myśli społecznej powstaje ruch hipisowski, w człowieku stopniowo rozpada się cały przyswojony układ wartości odnoszący się do świata. Dotąd przyjmowany za trwały względnie wspólny społecznie światopogląd, obyczaj, kultura, itp., struktura społecznego i osobistego życia, ulega stopniowemu podważaniu. To, co było pewne okazuje się, że pewne na szczęście nie jest, istnieje więcej możliwości nie związanych już zakazem, bo wytworzony przez ludzi i obowiązujący „-izm” jest względny, zależny, niezaradny szeroko. Z każdym szczegółowym zaprzeczniem w światopogląd, obyczaj, tradycję itp., odkrywana jest bardziej źródłowa wolność świadomości. Aż do punktu przesilenia, wypełnienia piątego cyklu, kiedy podmiot nie wierząc w trwałość i oparcie na jakimś z szeregu relatywizowanych przedmiotów, zjawisk, myśli związanych ze światem i ciele, spostrzega, że tym czym pozostaje w swoim oglądzie, co jest zawsze takie samo, jest odkryta z całą oczywistością przytomna świadomość siebie, kartezjańskie cogito, w hinduizmie chodzi chyba o rozpoznanie atmana. (Własna świadomosć) Jest niczym więcej z tego, co było wcześniej w tożsamości, choć to dopiero intuicja. Nie to jest Wyzwoleniem, to początek bezpośrednio przylegającego procesu, wejście w bramę (własnej) świadomości.

Zaczyna się cykl szósty, człowiek wkracza na „płaszczyznę” mentalności, płaszczyznę cyfrowego postrzegania. Bowiem spostrzegając w świadomości, w swoim umyśle siebie uzyskuje także zdolność oglądania siebie w różnych związkach, zależnościach, sytuacjach, emocjach, tworzonych sądach, ale zanim je stworzy w świecie. I tu zaczyna siebie poznawać, przekroczył zakres zjawiskowego świata. Uzyskał zdolność spostrzegania siebie w myśli oderwanej przez świadomą samoświadomość od zmysłowości. Okazuje się, że to zdolność spostrzegania relacji zależności pomiędzy przedmiotami, założeniami, myślami, czy emocjami wśród treści, które się myśli i czuje. Poznawane są zależności, występujące w zachowaniach, sądach, nieuświadomionych założeniach, strukturach dotychczas stosowanych w reakcji na doświadczenie, czy słyszaną nowinę (jak podstawa w posiadanej wiedzy). Najpierw powstaje tylko wrażenie istnienia wiedzy subtelniejszej, tej która wychodzi na jaw w potoku zdarzeń, gdy podmiot myślą milczy skoncentrowany na oglądzie siebie (w aktywności i poznaniu). Poznaje dalsze zależności, konstruujące te dotychczas znane, teraz nieco bardziej wulgarne, bo podmiot jest wyciszony, uwrażliwiony na słuchanie w sobie, to samoświadomość. Kształtuje się lepsza umiejętność odczytywania własnych emocji i myślonych pragnień. Ale cały czas lepsza umiejętność, lepsza świadomość zwracana jest do świata na realizację substancji mentalnej w materii. Tu rodzi się nieporozumienie cyklu, bo ego, czy „ja” akcentujące nadmiernie siebie sprawuje tu rządy, to które chce przezwyciężyć „obiektywny obiektywizm.” Do podmiotu, ubarwionego przez ego dociera, że w świecie nie ma trwałej realizacji, a jego obiektywna wiedza nadal ukorzenia subiektywizm. Próby obiektywizowania ego, utrwalania subiektywizmu w obiektywnych formach kształtujących materię, pomimo rozwijanej wiedzy o umyśle nie pozwalają na realizację siebie, siebie-świadomości w zmiennym środowisku, cały czas umyka trwałość. Dalsze próby są porzucane, wnoszą nic, gruntują świadomość skończoną, w wyniku intencja na realizację w materii jest podważana, zaczyna się „ obciążona egzystencja” (lustrzane odbicie ma w filozofii). Pragnienia spotykają się z rezygnacją, choć istnieje pragnienie czegoś niezrealizowanego i niewypowiedzianego, świeci nad głową tam gdzie się wtedy nie patrzy pisząc pół żartem, pół serio. Dochodzi do podmiotu, że nie może siebie zrealizować, nie-ma-takiej możliwości, koniec, rezygnuje, śmierć, upada ego, koniec dramatu rozpłakan-ego, życzeniow-ego, zabił się… Pozostaje po nim poświata, świadomość siebie, wiedząca, że nadal istnieje na-Prawdę i w gruncie rzeczy ma Miłość do swojego bezpośrednio świadomie doświadczanego życia. Takie po prostu ma być Wolne Szczęście, prawdziwe – wrażliwe; pozostaje tylko to, co trwałe, choć jest Pusto, Wyzwolenie.

Przeistacza się w nowe pragnienie życia z transcendentną świadomością opartą o pragnienie tego, co w sposób oczywisty toruje i tworzy drogę dla życia. Wiedza, która prawdziwie odpowiada doświadczeniu i wrażliwość regulująca doświadczenie. Pragnąć Prawdę i Miłość w świecie szalejących zmysłów, to transcendencja. Ten cel konkretyzuje się w doświadczeniu, gdy Wyzwolony zagląda w swoje doświadczenia i sprawdza jakie elementy wymagają połączenia, uzupełnienia odpowiednim, aby naPrawdę doszło do zgody i spójności, by doświadczenie lekko „potoczyć” dalej. Nie o interes chodzi, ale by życie mogło swobodnie się tworzyć, wyrażać swoje pragnienie Prawdy, Miłości, Szczęścia, Wolności etc., dawać taki odbiór siebie, to umożliwia wieczne prze-życie, nie interes bez przyszłości.

Okazuje się, że dotknąć tej Natury, równa się dotknąć wiedzy o tym, że już to ktoś wcześniej zrobi i przeżył cały proces. Okazuje się, że rzutuje nam te poznawane wzory, odkrywamy dawno odkrytą „Amerykę”, to żywa Podstawa tworzona przez tych, którzy odkryli wcześniej. Świadomość wspólna i jednomyślna Wszystkich, czyli Jednego, Całego, Pełnego, Wypełniającego, Podstawowego, dla Wyzwolonych rosnąco świadoma, dla ludzi malejąco podświadoma, bo się jeszcze nie poznali. Świadomość ta myśli świat, myśl ta odbija się w świecie za sprawą energii myśli, energia barw i ekspresji będąca zwykłym „pomalowanym Wyobrażeniem” światłem. Elektromagnetyczną falą energii rejestrowaną z pomocą konstruowanych przez nas urządzeń, na przykład w celu eksperymentalnego wzmocnienia sygnału naszych myśli przekazywanych przez mózg do skóry i elektrod umocowanych na niej w celu przesłania go do wzmocnienia, obróbki i urządzenia, którym można tą drogą (dziś względnie sprawnie) sterować. Znane są takie eksperymenty tak, jak codzienne ruszanie ciałem tylko z pomocą energii własnej myśli.

~

Trudno pisać o Wyzwoleniu przez charakterystykę stanu umysłu, postrzegania, percepcji, które każdy potrafi opisać nieco inaczej już tylko dysponując innym słownikiem wyrażeń. Także, bo stan umysłu jest prosty, w głównej mierze polega na utrwalanej, bardziej ogniskowanej świadomości siebie, świadomość uzyskuje wyższą przejrzystość, wiedzę o strukturze swojego postrzegania. Tu zaczyna się „drabina opisu” luster refleksji, które ogląda się rosnąco wraz z rosnącym wyciszeniem, rosnącą jednią, jednomyślnością z Absolutem, rozwija się równowaga umysłu. W oparciu o tę wiedzę świadomość staje się transcendemtna (trans-mentalność). Wcześniej tylko ujmuje bardziej abstrakcyjne struktury przedmiotowe (myśli, emocji, zjawisk itp.) staje dopiero powyżej nich, aby je objąć myśleniem w całości, inaczej się nie da rozumieć, władać, harmonizować. Transcendemcja, czy Wyzwolenie to stan kiedy umysł zna już abstrakcyjne struktury przedmiotów, zmysłowe i umysłowe, chociaż tak w ogóle, że są, wie na czym polegają te zjawiska. Stał się tak wyciszony, pilnie ogląda siebie świadomością, że poza tym jest niewzruszony, dzięki temu rozjaśnia się cały towarzyszący obraz Bytu, jego doświadczenia, zjawiska, przedmioty, myśli, emocje, które poznaje tak, jak zaczynają się zjawiać, pozwala im kształtować się widząc jak ich nici trafiają daleko przed siebie. Poznanie siebie w całej Totalności, poznaje wyłoniony Absolut.

~

Poznanie i identyfikacja ze Świadomością absolutnie wszystkiego…, czy to dobra nazwa na Boga, Jedność myślenia wszystkich istniejących kiedyś ludzi, którzy wyzwoliwszy się przekroczyli zmysłowość? Nie będę zajmował się nazwą, uzyskałem ze źródła jedną: Pan, z akcentem na to, że tzw. Niebo to jedna myśl, nie wiele podmiotów. Żonglowanie nazwami ciągnie ze sobą spekulacje kulturowe, religijne, filozoficzne itp., przypadkowe, piszę o doświadczeniu nadrzędnego życia, nie nazwie, na nazwach nie znają się nawet filozofowie języka. Im wydaje się jeszcze, że językowa imaginacja, słowo, nazwa, zdanie, wypowiedź, wymyślona okazjonalnie gramatyka, to pierwotne źródło wiedzy o trwałości, że w schemacie językowym znajduje się sposób na poznanie Prawdy, który naprawdę, z natury rzeczy, znajduje się w poznającej gramtykę, czy zdanie (świadomej) świadomości, podmiocie. Możemy zadać w związku z tym pytanie: czy potrafimy wymyślić coś więcej niż to, co jest, gdy nie znamy jeszcze tego, co jest? Odpowiedź twierdzącą myślą filozofowie obmyślający nowe twory, narzędzia mające posłużyć do odczytania Natury zjawisk. Czy teolodzy istniejących religii, interpretacji duchowości człowieka oczekujący posłuszeństwa bez zaspokojenia naturalnej potrzeby poznania absolutnej Podstawy, zasłaniający się dogmatem podobieństwa lub siebie. I inni twierdzący „prawdy same w sobie”, niepoznane dobrze lub niepoznawalne, rozmywające spójne wyobrażenie Całości tworzone w samodzielnym procesie samopoznania Absolutu w człowieku. Tym jest Wyzwolenie dla jednostki, wolnością poznawczą, która dowodzi, że i tak spotykamy się w Źródle. Stąd z Natury swobodny odbiór doświadczenia świata, w który zostaliśmy wrzuceni i tylko wolność, brak przymusu w ewolucji zarówno organicznej i mentalnej, świadomości. W nas obmyśla się znów, na nowo, na-znów Natura istnienia, cały czas zaczarowanie się budzi.

Myśl osobna/osobista. Niezręczne jest pisanie o Wyzwoleniu jeśli podchodzi się do tego zdarzenia skromnie. Szczególnie jeśli istniejące warunki ukształtowała krytyka ludzi wyzwolonych, w nauce, czy duchowości. Mamy dość guru, tak? Autorytetów, itp. Kto ma radzić? Ktoś wie? Kilka lat temu zadowolony byłem z rzuconego gdzieś – jak dobrze pamiętam – hasła na Tarace przez Wojciecha Jóźwiaka, coś w rodzaju „dość guru, autorytetów „samych w sobie”.” Byłem bardzo zadowolony, myślę: autorytet może zostać poznany, nie musi się narzucać, wystarczy, że robi, koniec z autorytarnymi deklaracjami na siłę, bo typowych dyplomów nie ma. Ale nie spostrzegłem, że aby poznać autorytet trzeba coś wiedzieć o tym jaki jest „naturalny autorytet”, aby nie przegapić.

~

Jak widać można pisać, pisać i pisać, temat rzeka, ale nie można uwierzyć, pójść w pełni w wiarę, a w szczególności wiedzieć bez prze-życia. Dlatego jeśli uwierzysz Czytelniku, przewartościujesz wiarę w moje słowa, a w szczególności będziesz twierdzić w sposób pewny tylko na podstawie opisu, ja uznam to ze swojego Wyzwolonego punktu widzenia za naiwność człowieka. „Wskakuj do góry” możliwość jest pewna, a poznawać i tak siebie zamierzasz.

Metody poznania siebie – zaślubiny hermafrodyty

Świadomość kobiety jest kompensowana przez pierwiastek męski, toteż jej nieświadomość opatrzona jest niejasko „znakiem” męskim. […] Zgodnie z tym stanem rzeczy czynnik odpowiedzialny za projekcje u kobiety określiłem terminem animus. Słowo to oznacza rozum lub ducha. Podobnie jak anima odpowiada macierzyńskiemu Erosowi, tak animus – ojcowskiemu Logosowi.

 

C.G. Jung

 

Tłumacząc sny (m.in.) na Tarace narzuciło mi się coś, co obecne jest w codziennym doświadczeniu, niezrównoważona relacja pierwiastka męskiego i żeńskiego w ludziach, animy i animusa, rozpowszechnione „upośledzenie psychiczno-duchowe.” Normalna samodzielna zdolność funkcjonowania człowieka w świecie, upośledzona przez błędne postrzeganie pierwiastka odwrotnego niż dominujący (nie zawsze płeć fizyczna), podkreślanie jego wad, unikanie walorów. Można mówić tu o upośledzeniu jeśli przyjąć, że każdy chce w swoim życiu czuć się i rozumieć jak najlepiej. Co to znaczy i jakie tkwią możliwości w tej relacji animy i animusa spróbuję naświetlić tym artykułem. Cała seria „Metod poznania siebie” przygotowana jest w taki sposób, aby służył do autoterapii, którą poznaje się w trakcie użycia i weryfikuje prawdziwość w odniesieniu do realnego doświadczenia. Opisywana metoda ma dopomóc w uregulowani relacji pomiędzy pierwiastkiem męskim i żeńskim, zarówno pomiędzy ludźmi tej samej i odmiennej płci, jak i w sobie, bo relacja „wewnętrzna” poprzedza wszystkie. Używam symbolu męskiego i żeńskiego w sposób uproszczony, koncentruję się tylko na istotowym opisie podstawowych przejaskrawień i równowagi w relacji tych symboli do siebie.

 

Wszyscy jesteśmy obojga płci

Każdy człowiek niezależnie od płci fizycznej, której znamiona nosi ciało jest jednocześnie mężczyzną i kobietą w umyśle. Dalsze rozważania dotyczą myślenia jakie schematycznie tworzymy o relacji pomiędzy mężczyzną i kobietą, którymi w jedni się jest. To myślenie to interpretacja własnych doświadczeń, w szerokim zakresie uniwersalna. Istnienie tych składników duszy, psyche, czy podmiotu ujawniamy w prosty sposób wtedy, gdy zachowujemy się silnie, męsko albo wrażliwie jak kobieta. Należą do naszej tożsamości z natury. W naszym myśleniu tworzymy relację, aby wiedzieć kiedy jak się zachować. Istniejący w nas jednocześnie mężczyzna i kobieta, to ożywiany przez nas w doświadczeniach praobraz i jego interpretacja, którą rozwijamy. Niezależny od fizycznej płci, która wpływa na interpretację w myśleniu, rzutowaną w zachowaniach na doświadczenia. Oba pierwiastki to zbiory posiadanych przez nas emocji i świadomych spostrzeżeń (sądów) jakie dotychczas poznaliśmy i orzekliśmy, wszystkie jakie powstały w Świadomości. Z tego zbioru emocji i sądów tworzone są konkretne zachowania, odgórne postawy (motyw) itp., najogólniej, nasze reakcje, poznawcze i twórcze, z założeniami i bez, czyli z wyższymi.

Zbiory te są dla siebie odmiennościami, co wiemy z własnych doświadczeń. Inna jest reakcja na to samo doświadczenie zdecydowania mężczyzny, a inna wrażliwości kobiety. Jeśli oboje spotkają zwalone na drodze drzewo mężczyzna poszuka rozwiązania, aby utorować drogę, wrażliwa kobieta wycofa się, obejdzie dosłownie lub w przenośni od razu dzwoniąc. Jeśli oboje na drodze spotkają rozpłakane dziecko, kobieta ruszy do działania, schyli się, miną wtopi w emocje dziecka, mężczyzna pomyśli o tym jak cofnąć się, przepuści kobietę w sytuacji, do której nie jest przyzwyczajony, ta odwrotnie wymaga wrażliwości nie siły. Celowo używam jednostronnych przykładów, choć doświadczenia są bardziej zróżnicowane. Wystarczy to, aby zarysować odmienność tych stanów i zbiorów. W zbiorze emocji i sądów męskich znają się reakcje siłowe, zdecydowanie, aktywność, dążenie do osiągnięcia przez wysiłek, postęp, stanowczość, chłód, twardość, oparcie na mocy siły (fizycznej lub psychicznej), kierunek w przód, rozum itp. W zbiorze cech żeńskich znaleźć można czułość, wrażliwość, ciepło, współczucie, miękkość, ustępstwo, bierność, zaniechanie, unik, kierunek ku sobie, emocja, uczucie itp.

Nasze zachowaniach na doświadczenia komponujemy z elementów tych dwóch zbiorów. Ale czynimy to w oparciu o odgórnie wcześniej przyjęty paradygmat, czy uznajemy siebie bardziej za mężczyznę, czy kobietę, czy na równi, czy ktoś poszedł w skrajność i jest albo przesadnie męski, albo przesadnie kobiecy. Tu nie biorę pod uwagę płci fizycznej, ta w przypadku reakcji na doświadczenia, które łączą męskie z żeńskim pełni swoją rolę regulującą, to istotny akcent zwracający uwagę od początku życia. Urodzeni z daną płcią na ogół akceptujemy swoją płeć, podlega to pewnym procesom myślowym w młodym wieku. Wraz z dojrzewaniem i później, posiadanie danej płci jest na ogół rzeczą przyjętą i związaną przez nas z interpretacją tego, jak mamy myśleć o sobie, czy jako mężczyzna czy kobieta. Wpływa zatem na to jaki najprawdopodobniej akcent zostanie podniesiony w naszych zachowaniach na doświadczenia. Anatomiczny mężczyzna stara się dysponować „skoncentorwaną dynamiką” w doświadczeniach, kobieta odwrotnie, utożsamia się bliżej z zachowaniami wrażliwymi, nie utrzymuje takiej siły, woli bierną.

 

Relacja

Dzięki tym wyjaśnieniom dochodzi do sedna, relacji męskiego i żeńskiego. Jasnym jest, że anatomiczny mężczyzna i kobieta utożsamiają się z posiadaną płcią, zatem na pierwszy plan w swoich zachowaniach wynoszą ten pierwiastek. To jest (zwykłą) przyczyną nierównowagi wyraźną lub mniej. Inną, przez odwrotność jest zniewieściały mężczyzna czy zbyt męska kobieta. To tylko przykłady nadinterpretacji tego, w jaki sposób mają reagować na siebie dwa odmienne składniki. Celowe równoważenie ich ze sobą, tworzy dopiero dobry odbiór siebie i doświadczenia zmysłowego. Rozwijające się, czyli stające się szczegółowym poznanie równowagi tworzy doświadczenia siebie i świata coraz lepiej zharmonizowanym.

Stan nierównowagi choć „normalny”, bo spotykany codziennie nie jest zupełnie zdrowym stanem. Dlaczego? Wyjaśnię to od strony doświadczenia. Zamierzając dokonać coś, oczekujemy spełnienia zamiaru. Aby go zrealizować obmyślamy plan, w przypadku woli napicia się herbaty plan jest dawno znany i po prostu wstajemy idąc ją zaparzyć, ale są w nim różne myśli i czynności. W przypadku zdobywania jakiegoś większego „szczytu” tworzenie planu jest wyraźniejsze. Ktoś może plan tworzyć na bieżąco wraz z pojawiającymi się wydarzeniami i bardziej świadomie niż parzenie herbaty. Albo może, przygotowując coś jeszcze większego dłużej rozmyślać, nawet opisać sobie całość wyznaczając jakieś następujące po sobie punkty, które w kolei chce zrealizować, by osiągnąć cel. Gdy tworzymy plan, tworzymy plan zachowań jakie w naszej opinii będą skutecznie oddziaływały na doświadczenie zmieniając je tak jak nasz plan przewiduje.

Komponowanie zachowań następuje w różnie uświadomionym procesie, bo najpierw pod uwagę bierzemy zachowaniami wyuczone, a modyfikowane/rekomponowane w konkretnym nowym doświadczeniu, co pobudza świadomość, lepiej uprzytamnia proces planowania. Komponujemy je z zachowań utożsamianych z męskością lub kobiecością. Tworzymy zachowanie mające być reakcją na doświadczane zagadnienie z dwóch odmiennych składników. Składniki te będą miały procentowy udział w zachowaniu. Jaki będzie to procent dla każdego? W tym miejscu wkracza nasza tożsamość, czyli wniosek o tym, z jaką płcią mamy się utożsamić, bo ma ją nasze ciało. Dodatkowo wśród ludzi przeważa pogląd, że mężczyzna przypisaną ma rolę „torowania drogi domowi”, w którym mieszka ze swoją rodziną, co utożsamiane jest z przejęciem głównego obowiązku pracy, tworzenia środowiska życia (rodziny) na „zewnątrz.” Kobieta ma przypisaną rolę związaną z dbałością o ten dom, o to, aby wszyscy jego mieszkańcy mogli się w nim rozwijać, za sprawą tego, co przynosi do domu mężczyzna i co w domu utworzy kobieta. To ideał modyfikowany przez konkretne uwarunkowania materialne. Współcześnie kobieta nieraz na równi z mężczyzną „torują drogę dla domu.” Ta relacja męskiego do żeńskiego istniejąca w społeczeństwie wraz z płcią fizyczną najsilniej wpływają na wyjaskrawienie tożsamość płciowej i reakcje jakie tworzymy na doświadczane zagadnienia.

Głównym źródłem nierównowagi jest decyzja podmiotu dotycząca wyjaskrawienia tożsamości, ta decyzja znajduje się pod silnymi wpływami. Co to jest ta nierównowaga? To sytuacja jaką realizujemy w doświadczeniu, która nie pokrywa się z naszymi oczekiwaniami. Oczekiwania w tym przypadku (obok innych, konkretnych, materialnych i abstrakcyjnych) obejmują dwa proste składniki, męski i żeński. Czyli to, czy odbiór doświadczenia zrealizowanego według obranego zamysłu, skomponowanego z zachowań męskokobiecych, odpowiada jednocześnie naszej wrażliwości i rozumowi, słabości („słabościom”) i sile, aktywności i bierności, stanowczości i ustępliwości, i innym układom odmienności na równi jednocześnie. Intuicyjnie, czy doświadczenie jest jednocześnie odpowiednio łatwe i pewne. Ważny jest element obiektywizmu, bowiem czym innym jest zachowanie skomponowane nieprawidłowo, w nierównowadze elementów, ale podmiot wyraża akceptację tego rezultatu, przecząc jawnie potrzebie równowagi. Ten stan jednak łatwo wychodzi w doświadczeniu, czy analizie snu, dominuje w nich jeden z pierwiastków, a drugi jest stłumiony.

Przy odbiorze rezultatu doświadczenia (i działania) udział bierze obiektywna potrzeba naturalna: ciepła, uczucia, wrażliwości i jednocześnie potrzeba torowania postępu, siły, rozumu. To wzory istniejące w nas podświadome i świadome, ich nierównowadze staramy się przeczyć, bo uważamy że znana i przyzwyczajona nierównowaga jest najlepszym z poznanych wyborów. Nierównowaga w istocie wynika z niewiedzy, nie poznania animusa i animy w równowadze. Wykształcona relacja pomiędzy nimi w dużej mierze jest przyjęta (narzucona) bezkrytycznie i w efekcie utrwalona. Jednak równowaga tych wzorów upomina się o uwagę i odkrycie przez przeżycie cierpienia na tym tle. Wystąpienie braku odbierane jest osobiście, może pojawić się we śnie i czytelnie w doświadczeniu. Oto konkretne przykłady przejaskrawienia, które budzą reakcje podświadome zmierzające do ujawnienia się w świadomości bądź przez sen bądź niedobry odbiór siebie i doświadczenia (niezrozumienie, cierpienie). Mężczyzna, czyli męskość utożsamiająca się z męskością celowo, silnie i jaskrawo, w zachowaniach, zależnie od stopnia samoopanowania pojawia się siła, stanowczość, szorstkość, gwałtowność itp., mniej lub mało wrażliwości, czułości, ciepła. Odwrotny przykład, kobieta przewrażliwona, zapatrzona w kobiecość rezygnująca z cech „silnych”, męskich. Obawia się wkroczyć w sprawy wymagające większej wytrzymałości i siły do przezwyciężenia. Dobrze reaguje na wrażliwość, ciepło, uczucie, unikająca jednoznaczności, stanowczości, ustanowienia porządku, gdy potrzeba. Oba przypadki cierpią, to przykłady niezrównoważonej relacji męskiego do żeńskiego i odrotnie. Dlaczego? Bo nie radzą sobie we wszystkich sytuacjach, ale tylko w tych, na które są niepolarne. W sytuacji, gdy mężczyzna poniesie porażkę w swoich wyzwaniach następuje to, bo unosi się siłą (rozumem), ma jej za mało na zamiar. Faktycznie energia jego działania jest skomponowana z nieprawidłowych składników, które m.in. obejmują wiedzę (wcześniejszą ostrożność, wrażliwość, by się dowiedzieć), że czemuś nie da się tą metodą rady z obiektywnych powodów. Gdy ponosi porażkę akcentując w sobie wcześniej męskość, przeszkodę stanowi dla niego przyznanie się do porażki i bólu jaki niepowodzenie wywołało. Woli to skryć i przecierpieć w sobie, co jest niezdrowe. Wywołuje proces wzrastania frustracji, utratę zdrowej wiary w męskość lub/i dążenie do dalszej konfrontacji, próby uzyskania czegoś przez zatracenie, ale w przypadku męskości, zatracenie w sile, zmaganiu. Co wynika z tego dalej? Nie może odprężyć się zarówno umysłowo jak i cieleśnie w stopniu wywołującym samo-uwolnienie od poczucia i świadomości klęski i bólu. Broni się uważając przyznanie za dalszą porażkę. Tworzy dalsze napięcie i brnie w tym samym kierunku po większy rozmiar tych samych doświadczeń, bo chcąc przezwyciężać rozwija pierwiastek męski, siłę, aktywność itp. naciska bardziej. W ten sposób cierpi element męski przez zagłuszanie kobiecego (niepogodzenie się z istnieniem własnej wrażliwości) pozwalającego użyć męskiego inaczej niż tylko do „rozbijania muru głową.” Zauważyć należy, że zmaganie się męskiego z żeńskim przebiega na dwa sposoby przez ukrycie i walkę o ukrycie. Nierównowaga może przybrać postać zaprzeczenia, że ma się wrażliwość i jednocześnie siłowe staranie, aby nie pozwolić na odkrycie wrażliwość, bo gdy to następuje (wrażliwym się jest, aby nie pokazać wrażliwości) zostaje zwalczone siłą, ukazana wrażliwość zostaje zdominowana usilnym zaprzeczeniem. Co znaczy, że własną wrażliwość ma się, jedynie traktuje egoistycznie, co staje się tylko źródłem coraz silniejszego konfliktu. Brnie się w jednostronność dalej.

Odwrócona symetria cechuje przejaskrawienie pierwiastka żeńskiego. Kobieta ponosi porażkę odwrotnie. Także ma za mało siły w stosunku do doświadczenia, z którym się mierzy, ale wynika to z woli wrażliwości, bierności siłowo-rozumowej, nie chce się zdobyć na zwycięstwo. Nie czuje się i nie rozumie jako zdolną do podjęcia wysiłku utorowania sobie drogi wśród siły męskiej, czym cechuje się doświadczenie w wymiarze przekraczającym ognisko domowe, czyli środowisko utożsamione ze sobą, bliskie. Jaskrawa kobieta także ukrywa i gromadzi frustracje interpretowane odwrotnie niż prawda. Niepowodzenie z powodu użycia zbyt małej siły męskiej to dowód na zaniechanie dalszych prób użycia pierwiastka męskiego, bo ma się go mieć za mało. Ale jest go tyle z powodu zapatrzenia we własną kobiecość. To samo, co u mężczyzny, ale odwrotnie, kobieta zapatrzona w kobiecość. To także dążenie do zatracenia się, ale w odwrotnej energii, kobiecej, większej bierności i przewrażliwieniu. Faktycznie jak u mężczyzny to egoistyczne traktowanie odwrotnego pierwiastka, bo aby znieść cierpienie wrażliwości potrzeba siły, tak jak mężczyzna cierpiąc skrycie wrażliwy jest wobec siebie czując swój ból. Jaskrawa kobiecość unika szkodząc sobie zaniechaniem, powstającym bezładem, jaskrawa męskość się nadwyręża, czyni za dużo, niszczy aktywnie. To są skrajności, gdy nie są tak jaskrawe, ale występują u jednostki, występują te same efekty, różnią się rozmiarem.

 

Balans

Użycie słowa „hermafrodyta” we współczesnym czasie i w odniesieniu do obecnego myślenia o obyczaju, wartościach itp., jest jaskrawe, choć oddaje prawdę o celu jaki osiąga się w równowadze obu elementów. Formalnie, równowaga to rezultat poznania, ile elementu kobiecego, a ile męskiego i jak należy użyć w stosunku do doświadczenia, które zamierza się zmienić, aby w równowadze zwrotnie je odebrać. Odczytać rezultat aktywności jako zgodny z tym jak rozumie się własną wrażliwość i czuje (że) to rozuminie (jest dobre) (wzajemna interpretacja odpowiedniości wzorów m. i ż.). Czyli także, gdy niezależnie od sukcesu czy porażki podmiot ludzki czuje się wolny. Jest mu ze sobą dobrze bez względu na wynik, nie cierpi. Jak to wykonać? Opiszę na prostym przykładzie, wspomnianym wcześniej kubku gorącej herbaty. Aby napić się ponosimy kubek do ust, czynimy to z użyciem takiej siły (męskie) i ostrożności (żeńskie), aby ten kubek trafił bezpiecznie do ust. Podobnie z piciem gorącego płynu, użycie zbyt dużej siły, nagłość, zbytnie otwarcie zagraża poparzeniem. Także tutaj bierzemy pod uwagę swoją wrażliwość i wypijamy niewielką ilość do punktu kiedy staje się za gorąco. To bardzo prosty przykład, jasno obrazuje udział obu sił w działaniu. Przy czym ten przykład jest znany, wykonywany z wyuczenia. Nieznane doświadczenie jawniej wnosi „dodatkowy warunek”, potrzebna jest uwaga, by poznać, niecałe doświadczenie jest wyuczone.

Aby aktywność świadomie kierowana na osiągnięcie równowago mogła uzyskać ją w rezultacie jakiegokolwiek działania wymagana jest uwaga w celu poznania jakie warunki istnieją w doświadczeniu, z czym ma się do czynienia i jakiego udziału pierwiastka męskiego i żeńskiego wymaga działanie. Inaczej podchodzimy do usuwania złamanego drzewa, a inaczej do płaczącego dziecka. Także inaczej podchodzimy do pod-doświadczeń, gdy podczas usuwania uderzymy się, czy skaleczymy. Także wkroczyć musi pierwiastek żeński. Narzuca się doznaniem bólu, którego załagodzenie przebiega na drodze uwrażliwienia się wobec siebie. W efekcie załagodzenia doznania fizycznie i zwiększona ostrożność (wrażliwość) w dalszym użyciu siły, pierwiastka męskiego. Odrotnie z płaczącym dzieckiem, wczuwanie się w jego stan, uwrażliwienie ma na celu wspólną identyfikację (w tym stanie) i przekonanie dziecka na tym samym poziomie, że może przestać płakać. Co następuje trzeźwiej, rozumowo, wzmacnia się w nim siłę opanowania pokazując tę siłę, opanowane uwrażliwienie. Zatem, to regulowanie przez nas relacji męskiego i żeńskiego w każdym doświadczeniu jest znane. Jedynie może brakować naszej uwagi ukierunkowanej na z góry zakładaną realizację równowagi męskiego z żeńskim, nie przejaskrawienia. To występuje, gdy ktoś nadal nadużywa siły, albo gdy za bardzo się wycofuje, w obu przypadkach nie wiedząc czemu, brakuje wiedzy, poznania, uwagi. Przejaskrawienie występuje w działaniu ślepym.

Przez wyraźną symetrię dość prosto mogą zabrzmieć te wyjaśnienia. W istocie to proces samopoznania i uświadamiania sobie kiedy emocje i spostrzeżenia, zbiory męskiego i żeńskiego schodzą się w tak efektywny sposób, jednoczą, że życie staje się zrozumiałe w równowadze emocjonalnej w coraz szerszym zakresie tematycznym doświadczeń. To proces stopniowego poznawania konkretnych doświadczeń równowagi i nie. Poznawany jest odbiór (wrażliwość) i jak zaistniała (zrozumienie) równowaga, wraz z sytuacjami gdzie jej nie ma. W procesie poznawany jest świat i podmiot (dla siebie) w zrozumiały sposób, gdy osiąga coraz lepszą spójność ze swoimi emocjami na drodze odpowiedniego realizowania swoich emocji i zrozumienia w doświadczeniach. Gdy nie zmienia zachowań o najodpowiedniejszym udziale wrażliwości i siły. Modyfikuje chcąc coś ukryć lub coś zdominować. Przy tym najprostsza droga do poznania równowagi przebiega przez odważne (męskie) wejście w doświadczenie z wrażliwością (żeńskie) na własne i otoczenia doznania. Wtedy jest szansa, że siły użyje się dotąd dopóki wspólna wrażliwość na to pozwala. O sile i wrażliwości informuje uwaga. Znów podniesiona zostaje waga uwagi, źródła wiedzy o doświadczeniu i sobie. Poznanie dobrze zidentyfikowane z pierwiastkiem męskim i żeńskim tworzy odniesienie dla zrównoważonej aktywności tworzącej lepsze zrozumienie siebie i otoczenia.

Równowaga dla pierwiastka męskiego przebiega przez odwagę wyrażenia własnej wrażliwości na równi z odwagą wyrażania siły. Dla żeńskiego przez zdolność obrony wrażliwości z pomocą odważnego użycia siły, rozumu, nie ustępowania łatwo, gdy ma się siłę. W obu przypadkach bez przesady (także równowaga tych samych elementów, ale znów odwrotnie użyta), to umiejętność zastępowania siebie przez oba elementy w człowieku, gdy wskazuje na to potrzeba. Gdy dochodzi do „tarcia nadmiaru” w doświadczeniu, bólu, cierpienia z powodu nadmiaru lub niedomiaru siły lub wrażliwości. Tarcia dużego lub małego zależy jaką kto „równowagę” lubi. To tarcie to sygnał, że wcześniejszy, łagodniejszy został przegapiony. Gdy czas był, by zmienić siłę na odwrotną. Sygnał pojawia się najpierw, następnie stopniowo przerasta w zjawisko „tarcia nadmiaru”; wskazówka dla poznania równowagi.

Akceptacja odwrotnego pierwiastka niż dominujący znaczy ponowne utożsamienie z tymi pierwiastkami na równi, które miało miejsce u każdego człowieka na początku życia, zanim fizyczna płeć i sygnały otoczenia na ten temat dobiegły do podmiotu. Wtedy człowiek w sposób bardzo naturalny reaguje z użyciem pierwiastka męskiego i żeńskiego, choć dzieciństwo nieco silniej uwrażliwia tę relację (jest mniej dojrzała). W tym okresie podmiot nie zna tej relacji w sposób zantagonizowany. Ten sposób myślenia pojawia się z dojrzewaniem, konkurowaniem płci, poznawaniem wzorów myślenia od starszych od siebie, tego co zastane. To i szersze spektrum zagadnień doprowadza do odejścia od naturalnie rozwijającej się równowagi przez przyjęcie wzorów symbolicznych istniejących w społeczeństwach, dominacji siły nad słabym, czy bierności nad szkodą – dominacje nierównowagi.

Na koniec artykułu dołożę ważną uwagę. Kierowanie się powyższymi wyjaśnieniami w odniesieniu do tylko gry odmienności opartej o symbol męski i żeński jest błędem. Nie ma czegoś takiego jak samodzielny symbol męskiego i żeńskiego. Faktycznie, gdy opisywana była zawartość obu zbiorów, własności jakie były wymieniane są także układami odmienności: słabość-siła, aktywność-bierność itp. Dlatego artykuł faktycznie opisuje grę odmienności w ogóle, w której aktorzy również przebierają się za mężczyznę i kobietę, ale odmienności te obejrzane z innego punktu widzenia stają się grą jasnego z ciemnym, rozumu z uczuciem i wielu innych. Słowa „mężczyzna” i „kobieta” lepiej traktować jako zuniwersalizowane pojęcia grupujące w naszym pojmowaniu cechy, które zostały wymienione i inne, które opisane są w opracowaniach tych symboli.

Życzę powodzenia w odkrywaniu siebie i zapraszam do książki „Rozwój duchowy a samoświadomość

 

Świadomość i świadome rozumowanie zwierząt

Rozwój psychologii w ostatnich dziesięcioleciach i wciąż rosnąca liczba eksperymentów psychologicznych przynoszą coraz ciekawsze wiadomości na temat badań nad świadomością zwierząt. Wiele różnych coraz bardziej pomysłowych badań przynosi zaskakujące wyniki, które coraz wyraźniej wskazują na to, że wszystkie zwierzęta posiadają świadomość i samoświadomość. Jednak pomimo tego wielu badaczy wydaje się, że podchodzi nader sceptycznie do uzyskiwanych rezultatów, wciąż zaprzeczając świadomości, choć próby wyjaśniania tych wyników zaprzeczające świadomości wydają się mniej wiarygodne niż jej przyjęcie. Wydaje mi się, że główny czynniki tego stanu rzeczy wynika z braku wyjaśnienia tego czym zasadniczo świadomość jest.

Spotykając się z różnymi pracami omawiającymi ten temat zarówno u zwierząt jak i ludzi zauważam, że brakuje w nich precyzyjnego wskazania na to, co jest poszukiwane ponad po prostu pojęcie świadomości. Nie jest powiedziane czego szukamy wypowiadając słowo „świadomość”, a to podstawa, bo aby znaleźć ten cel, trzeba choć mniej więcej wiedzieć czego szuka się.

Z drugiej strony wydaje się, że tę zasadniczą cechę jaką musi posiadać świadomość łatwo wskazać, jest nią zdolność postrzegania, „widzenia”, zdawania sobie sprawy z czegoś, wiedza, wiedza o tym, że wie się. Nie możemy pomyśleć o świadomości inaczej jak w ten zasadniczy sposób przynajmniej, że widzimy choćby ten tekst, ponieważ nasze oczy umożliwiają nam postrzeganie mentalne, dostarczają informację zmysłową do naszej mentalności, której nieodłączną cechą musi być świadomość, aby móc spostrzec, że mamy jakąś informację, choćby zmysłową. Oczywiście dotyczy to także pozostałych zmysłów, które dostarczają wiedzę o czymś do świadomości – mentalności. Ale przyjrzyjmy się kilku ciekawym eksperymentom wykonanym z udziałem zwierząt, które dotyczą postrzegania, rozumowania i uczenia się.

Wolfgang Köhler przeprowadził eksperyment z sześcioma szympansami, u dachu domu zawiesił banana poza ich zasięgiem, nieopodal wiszącego banana znajdowała się drewniana skrzynka. Początkowo zwierzęta starały się bez powodzenia dosięgnąć owoc, po wielu próbach jeden z szympansów przechadzając się zdołał skojarzyć skrzynkę z wiszącym bananem, którą przesunął, wszedł na nią i ściągnął wiszący owoc. Co ważne na rozwiązanie wpadł nagle, intuicyjnie odczytując możliwość połączenia skrzynki z bananem, nie poprzez metodę prób i błędów. Warto zauważyć, że małpa dokonała aktu rozumowania, najpierw doszło do postrzeżenia związku pomiędzy skrzynką i bananem intuicyjnie. Aby jednak intuicja ta mogła zostać zrealizowana musiała ulec wydobyciu do świadomości, musiała zostać uświadomiona, dzięki czemu szympans trzeźwo mógł postrzec związek pomiędzy skrzynką i bananem. W tym punkcie nastąpiło świadome rozumowanie, kiedy intuicja została obejrzana w świadomości, a więc kiedy świadomie postrzeżony został związek skrzynki i banana, wreszcie po tym dopiero, po uświadomieniu możliwego realnego związku, jego naoczności mogło dojść do próby realizacji, która przy pierwszej próbie okazała się trafna. Ale to nie wszystko.

Eksperyment ten nasunął innym badaczom pomysł, aby sprawdzić zdolność do rozumowania i intuicji u przyjmowanych za mniej inteligentne innych zwierzą, padło na gołębie, które wolą latać niż chodzić, a banany nie są ich przysmakiem. Psycholog Robert Epstein ze swoją grupą badawczą przygotował odpowiedni eksperyment poprzedzony treningiem. Pierwszy trening obejmował naukę wchodzenia na kartonowe pudełko umieszczone bezpośrednio pod wiszącym sztucznym bananem i jego dziobanie nagradzane ziarnem o ile ptak wchodził, nie podlatywał i wykonał resztę czynności zgodnie z oczekiwaniami. Drugi trening polegał na dziobaniu zielonej plamy umieszczonej na ścianie poprzedzone koniecznością przesunięcia kartonowego pudełka pod miejsce z plamą, aby ptaki mogły jej sięgnąć; zadanie także nagradzane. W fazie eksperymentu w boksie znajdowało się pudełko i zabawkowy banan przytwierdzony do sufitu, oba w różnych miejscach. Poddane badaniu gołębie zdołały przesunąć pudełko w odpowiednie miejsce, wejść na nie i dziobnąć banana. Co ciekawe podczas trwania eksperymentu zdawały się na przemian spoglądać na pudełko i banana jakby dokonywały kojarzenia – rozumowania, które doprowadzało do prawidłowego wykonania zadania.

W innym eksperymencie przeprowadzonym w 1977 roku przez Brendan McGonigle i Margaret Chalmers badano rozumowanie małp. Eksperyment bardzo pomysłowy przy pomocy nagród nauczono małpy rozróżniania cylindrów oznaczonych przez A, B, C, D i E tak, że cylinder A był najlepszy, nagradzany najwyżej, a E wcale, pozostałe pośrednio. Chciano tym sposobem zbadać czy kiedy postawi się małpy przed wyborem pomiędzy B i D zdołają one dokonać rozumowania i skojarzyć cylinder B z wyższą nagrodą – lepszością w stosunku do D czy będą wybierał przypadkowo o czym poinformują badaczy wyniki. Czyli jeśli małpy potrafią rozumować będą potrafiły skojarzyć B z lepszym i wybrać częściej lub tylko, a D odwrotnie. Gdy doszło do kluczowego testu małpy faktycznie wykazywały przeważające zainteresowanie cylindrem B. Ponadto testowi temu poddano także gołębie, które osiągnęły podobne wyniki do małp częściej wybierając cylinder B.

W innych, mniej humanitarnych testach badano zdolność tworzenia skojarzeń u różnych zwierząt. Umieszczono w rurze z płynącą wodą złote rybki, na końcu rury znajdował się zbiornik z wodą stojącą, ryby intencjonalnie przepływały z rury do zbiornika jednak, kiedy tam dopływały badacze poddali je wstrząsowi elektrycznemu, co spowodowało, że w drugiej próbie płynęły już znacznie wolniej, świadcząc tym o tworzeniu skojarzeń. W innym eksperymencie podsuwano ropuchom trzmiele, które atakując ropuchy zniechęcały je do siebie. Ale gdy innej grupie podano trzmiele z usuniętymi żądłami te nie wytworzyły podobnego skojarzenia i nadal na nie polowały. Skojarzenie powstało tu już przy pierwszej próbie.

W innych badaniach Harry Harlow prowadził badania z udziałem małp, uczył małpy odróżniania od siebie wyraźnie różnych przedmiotów, pod jednym i tym samym z nich ukrywał pożywienie, pod drugim (różnymi) nie. Badanie miało na celu sprawdzenie czy małpy (później także inne zwierzęta) potrafią „uczyć się uczenia”, czyli czy potrafią przyjmować postawę otwartą poznawczo. Po serii z użyciem tego samego przedmiotu, wykonywano inną przy użyciu innych przedmiotów i wiele serii kolejnych. Wyniki badania były takie, że w trakcie małpy zaczęły pojmować, o co chodzi, w trakcie badania wystąpił duży wzrost tempa w rozwiązywaniu kolejnych zadań. Na etapie dalszych prób małpy już przy drugiej próbie kiedy znajdowały pożywienie nauczyły się wybierać wyłącznie ten przedmiot, pod którym znalazły pożywienie po raz pierwszy – nauczyły się uczyć. Małpy z łatwością nauczyły się, że brak pożywienia pod wybranym przedmiotem wskazuje na wybór przedmiotu drugiego i trzymały się tego rozumowania, które sprawdzając się w kolejnych próbach wyżej potwierdzały to rozumowanie. Temu badaniu poddano rezusy, kapucynki, marmozety, koty, szczury i wiewiórki. Trzy gatunki małp osiągnęły najlepsze wyniki, słabiej wypadły koty, od których słabsze okazały się szczury i wiewiórki.

Warto powiedzieć jeszcze o czymś wspólnym nam i zwierzętom, o postrzeganiu i uczeniu się przezwerbalnym lub przedkonceptualnym. Jak wiadomo zwierzęta o ile posiadają, to posiadają bardzo skromnie rozwinięty język komunikacji w stosunku do ludzi. Ich postrzeżenia i skojarzenia nie są lub są słabo przez nie werbalizowane pozwalając na świadomsze poznanie relacji przyczyna – skutek, co z kolei ludziom pozwala na dokładne poznanie tej relacji przez wyartykułowanie jej przedmiotów i związków. Jednak tak jak u zwierząt, tak u ludzi występuje postrzeganie przedwerbalne, o czym świadczy fakt, że nasza zdolność wyjaśnienia jakiegoś zjawiska możliwa jest dlatego, że poprzedza ją postrzeżenie bez werbalizacji. Najpierw widzimy i odczytujemy to, co przed nami rozgrywa się, aby po tym dopiero starać się wyjaśniać doświadczenie przy pomocy języka. Jak przekonujemy się do postrzeżenia jakiegokolwiek doświadczenia potrzebna jest nam świadomość, którą „widzimy” doświadczenia (słyszymy, czujemy, etc.), mając świadomość zdajemy sobie sprawę z tego, co dociera do nas przez zmysły. Podobnie zwierzęta, aby móc postrzegać doświadczenia muszą posiadać świadomość. Różnica polega tutaj na tym, że my swoje doświadczenia werbalizujemy rozważając je, tłumacząc w sposób bardziej zrozumiały, gdy zwierzęta przyjmują je takimi jakie doświadczenia są, jak je niemo postrzegają. Identyczna sytuacja pomiędzy nami i zwierzętami występuje wtedy, gdy my naszych doświadczeń nie komentujemy, ale jedynie świadomie je postrzegamy. Z takim postrzeganiem mamy do czynienia na co dzień, ale na co dzień nauczyliśmy się także komentowania doświadczeń, jednak wyraźnie występuje to w różnych sytuacjach uczenia się czegoś po raz pierwszy, kiedy intuicyjnie milkniemy i chłoniemy wiedzę z doświadczenia, aby pojąć to, co nam zdarza się, na przykład nauka jazdy na rowerze, która odbywa się w milczeniu. Wtedy pojmując stopniowo to jak rozpędzić rower i sterować nim wykonujemy te czynności w milczeniu, być może, przynajmniej w młodym wieku, nie potrafiąc wyjaśnić rozumowo – werbalnie tego, na jakich zasadach odbywa się jazda na rowerze. Podobnie w innych sytuacjach, gdy spotykamy się z czymś po raz pierwszy, wtedy milkniemy i po prostu milcząco staramy się dotrzeć do istoty sprawy pojmując ją pozawerbalnie. Później dopiero możemy starać się werbalizować doświadczenie. Werbalizacja następuje na ogół dopiero przy kolejnym wystąpieniu tych samych doświadczeń wtedy, kiedy wyrabiamy sobie opinię na dany temat i staramy narzucić na doświadczenia własną jego interpretację, co raz okazuje się słuszne, innym razem nie. O takim postrzeganiu u zwierząt świadczy ogół ich doświadczeń i reakcji, na przykład orzechówka Clarke’a pochodząca z Ameryki Północnej na okres jesienny tworzy około ośmiu tysięcy kryjówek na nasiona, w celu ich odnalezienia musi korzystać z pamięci i rozumowania, aby móc znaleźć drogę z miejsca, w którym znajduje się do miejsca kryjówki. Wielka ilość kryjówek zakłada pamięć i rozumowanie, ponieważ poszukiwanie w miejscach przypadkowych nie pozwoliłoby na przetrwanie tym ptakom – wszystko to następuje pozawerbalnie.

Nie udało się w sposób wyraźny i jednoznaczny nauczyć zwierząt języka ludzkiego (zrozumiałego dla ludzi), w taki sposób, że rozumieją one znaczenie poznawanych słów potrafiąc, dzięki znajomości znaczeń poskładać inne zdania, ale do pewnych prostych form językowych udało się dojść w przypadku małp, jednak są one nie jednoznaczne,, ponieważ zapośredniczone przez nagrody. W przypadku papug także nie można mówić o pojmowaniu znaczeń, a jedynie o odtwarzaniu brzemienia słów. Jednak należy brać pod uwagę to, że ludzi język jest niezwykle złożony w stosunku do pohukiwań i pokrzykiwań zwierząt, a także i przede wszystkim to, że nasz język ewoluuje od dziesiątek tysięcy lat i my wraz z nim, kiedy my chcemy, aby nagle zwierzęta nauczyły się mówić, raz nie będąc do tego gotowe pod względem umysłowym, co nam zabrało owe tysiące lat, dwa nie mając przystosowanego ciała, strun głosowych, mięśni, oddechu i wszystkiego, co nam potrzebne do mówienia.

W przypadku ludzi o przedwerbalnym postrzeganiu, które w gruncie rzeczy jest oczywiste i wystarczy przyjrzeć się sobie z większą uwagą świadczy eksperyment przeprowadzony przez psychologa Arthura Rebera, który skonstruował prosty język z kilkoma regułami gramatycznymi i oparty na jedynie pięciu literach, z których tworzone były słowa nie mające realnych znaczeń – język formalny. Chodziło jedynie o badanie pamięci i postrzegania przedwerbalnego. Jednej grupie badanych ludzi przedstawiono „słowa” zbudowane zgodnie z regułami gramatycznymi języka, drugiej grupie nie. Uczenie się na pamięć owych „słów” przebiegało sprawniej dla grupy pierwszej uczącej się słów zgodnych z gramatyką, u drugiej grupy nie. W drugim badaniu przedstawiono zespół zdań, z których połowa była zgodna z gramatyką wymyślonego języka, druga połowa nie, badani choć nie znali gramatyki zdołali poprawnie wskazać około 70 procent zdań zgodnych lub nie z gramatyką. Ale żadna z osób nie potrafiła wyjaśnić reguł gramatycznych, na których oparła swoje oceny prawidłowości lub błędności zdań i słów.

Na koniec w związku z postrzeganiem przedwerbalnym pozwolę sobie wspomnieć o mającej się niedługo (2-3 miesiące) ukazać książce, której jestem autorem, a w której objaśniam postrzeganie przedwerbalne rzucając na ten moment naszego „widzenia” więcej światła. Książka objaśnia sprawdzoną metodę samopoznania, objaśniając w potoczny sposób to, co występuje i dzieje się w naszym postrzeganiu, a z czego na ogół nie zdajemy sobie sprawy. Będzie nosiła tytuł „Rozwój duchowy a samoświadomość”, zapraszam.

 

Na podstawie: Euan M. Macphail: Ewolucja świadomości. przeł. R. Bartold, Poznań 2002